[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zażyłość rodzi pogardę.
- Nie może pan tak myśleć. Jestem pewna, że nie odkrył
pan jeszcze wielu rzeczy, które mógłby pan robić mając swoją
pozycjÄ™.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Co pani sugeruje?
- Jest pan członkiem Izby Lordów, a nasz kraj potrzebuje
tak wielu reform; jest tyle niesprawiedliwości, o której należy
wreszcie zacząć głośno mówić i w ten sposób starać się ją
wyeliminować.
Lorda zdumiały jej słowa. Spojrzał na dziewczynę:
właśnie zdjęła kapelusz i jej jasne włosy rozsypały się na
ramionach. Jej skóra była półprzezroczysta na tle sukni, którą
zakupił Watkins. Braydon zdawał sobie sprawę, że Loelia jest
piękna, chociaż inaczej niż wszystkie znane mu kobiety.
Otaczała ją jakaś przedziwna aura, będąca mieszaniną
młodości, czystości i duchowości. Nie miała ponadto w sobie
niczego z egoizmu, a jej poświęcenie dla ojca było czymś
szczególnie wzruszającym.
Nagle przyszła lordowi pewna myśl do głowy i zapytał:
- Co zamierza pani robić po powrocie do Anglii?
- Papa i ja wrócimy do domu.
- Chyba orientuje się pani, że nie mam pojęcia, gdzie to
może być.
Uśmiechnęła się do niego.
- Na północ od Londynu, w Hertfordshire. Mieszkamy w
małej posiadłości z kilkoma akrami ziemi, na której trzymamy
parę koni, ale to wszystko. Muszę się bardzo starać, aby
utrzymać sprawy papy w należytym porządku. Mówi przecież
kilkoma językami, rozumie zawiłości polityki światowej i ma
tyle do zaoferowania innym ludziom - spojrzała na lorda, aby
sprawdzić, czy jest zainteresowany i mówiła dalej: - Gdy
mama żyła, wszystko działo się inaczej. Byli ze sobą bardzo
szczęśliwi i nic więcej nie miało dla nich znaczenia. Chociaż
staram się mamę zastąpić, dla papy już nigdy życie bez niej
nie będzie takie samo.
- Mogę zrozumieć uczucia pani ojca - powiedział lord
zmienionym głosem - ale martwię się o panią.
- Dam sobie radÄ™.
- I będzie pani mieszkać sama podczas wojaży ojca po
świecie?
- Mam naprawdę dużo do zrobienia w domu.
- Gdzie nikt pani za to nie podziwia? Loelia uśmiechnęła
siÄ™,
- Konie mnie kochają. Przychodzą do mnie, gdy je wołam
i jestem taka szczęśliwa, gdy mogę na nich pojezdzić.
- Chciałbym pokazać pani moje konie. Oczy Loelii
rozbłysły.
- Tak bardzo chciałabym je zobaczyć! Wierzę, że pańskie
stajnie w Bray Park należą do najlepszych w całej Anglii!
- Kto pani o tym powiedział?
- Chyba przeczytałam w którymś z magazynów
ilustrowanych. Było tam też zdjęcie pańskiego domu, jest
naprawdę duży!
- To prawda, bardzo duży - zgodził się lord - i tak jak pani
ojciec, często czuję się samotny i to jest jednocześnie
odpowiedz na pani pytanie dlaczego robiÄ™ to, co robiÄ™ w tej
chwili.
- Ale... to niebezpieczne! - szepnęła Loelia.
- Jeśli będę jeszcze kiedyś w przyszłości w
niebezpieczeństwie, pomyślę o pani, spróbuję połączyć się
myślami, i poprosić o pomoc.
Chciał się z nią trochę podroczyć, ale spojrzała na niego z
dziwnym wyrazem oczu i powiedziała cicho:
- Bardzo chciałabym to zrobić.
Rozdział 6
Loelia długo nie mogła zasnąć. Myślała o wszystkim, co
się, wydarzyło. Stukot kół zdawał się mówić  Twój ojciec jest
wolny!", ale w głębi jej duszy czaił się strach przed tym, co
może się zdarzyć na granicy. Lord Braydon, oczywiście,
wcześniej udzielił im instrukcji;
- Nie powinniśmy być ubrani, gdyż to mogłoby
wskazywać, że oczekiwaliśmy przesłuchania.
- A czy myśli pan, że możemy się go spodziewać? -
spytała Loelia drżącym głosem.
- Jestem pewien, że Edersnier już wie o ucieczce więznia.
Na pewno zawiadomi służby specjalne i wszystkich, którzy są
z tą sprawą związani - widząc, że Loelia wyraznie zbladła,
powiedział innym tonem: - Nie wierzę jednak, że Bóg lub
przeznaczenie pozwoliły nam zdobyć tak wiele tylko po to,
abyśmy to teraz stracili.
- Ma... pan rację - w oczach dziewczyny znowu pojawił
siÄ™ promyk nadziei.
Leżąc w swoim przedziale musiała przysnąć, jako że
obudził ją nagle odgłos hamulców. Pociąg gwałtownie się
zatrzymał. Dotarli do granicy.
Lord Braydon wbrew temu co powiedział Loelii, był
bardzo zdenerwowany.
Teraz leżał zrelaksowany na łóżku. Nagle usłyszał ostre
pukanie do drzwi. Zignorował je, ale po chwili się powtórzyło
i jakiś człowiek powiedział:
- Proszę otworzyć, Mein Herr!
Mrucząc pod nosem, tak by ci, którzy stali na zewnątrz go
słyszeli, lord Braydon zwlekł się z łóżka. Przekręcił klucz w
zamku i uchylił nieco drzwi, pytając:
- O co chodzi?
- Dokumenty proszÄ™, Mein Herr.
- Na litość boską - wykrzyknął lord po angielsku -
dlaczego musicie to robić akurat o tej porze?
Nie zamknął jednak przedziału, tylko podszedł do
płaszcza i wyjąwszy z niego czarną saszetkę, rzucił ją na
łóżko.
- Proszę! - powiedział. - Znajdzie pan tu również
dokumenty mojej wychowanki, która śpi tuż obok i mojego
lokaja, który znajduje się nieco dalej. Nie będzie pan ich
musiał już niepokoić.
Urzędnik, jak się okazało, wyższy oficer, spojrzał ostro na
lorda, który ziewając głośno, wrócił do łóżka i położywszy się
wygodnie na poduszce, zamknÄ…Å‚ oczy.
Oficer bardzo powoli i dokładnie przejrzał paszporty, a
potem powiedział:
- Mam informacje, Mein Herr, że wczorajszej nocy był
pan gościem komandora Edersniera.
Lord Braydon otworzył oczy i dopiero po chwili, jakby
zbierając myśli, powiedział:
- Edersnier! A tak, rzeczywiście, byłem u niego na kolacji
- i nagle zesztywniał. - A co to ma wspólnego z panem? -
spytał ostro. - Moja wizyta u komandora miała charakter ściśle
osobisty i jest to sprawa wyłącznie moja, niczyja więcej.
W taki sam sposób zwracaliby się do oficera jego
przełożeni, dlatego wojskowy, niemalże przepraszająco
wyjaśnił:
- Muszę panu zadać trzy pytania, Mein Herr, ponieważ
zostałem poinformowany, że zbiegł więzień, którym zajmował
siÄ™ komandor.
- Więzień? Co ma pan na myśli mówiąc więzień? - spytał
lord Braydon. - Komandor i ja jedliśmy sami w jego
prywatnym domu, a jeśli trzyma jakichś więzniów w innej
części miasta, nic mi o tym nie wiadomo.
Słowa lorda najwyrazniej były przekonujące i oficer
dopiero po chwili zapytał:
- Zostałem poinstruowany, Mein Herr, aby spytać pana,
czy nie zechciałby pomóc policji Marynarki Wojennej w
poszukiwaniach.
- To niemożliwe! Proszę poinformować policję, że
wracam do Anglii na oficjalne wezwanie Jej Królewskiej
Wysokości, która potrzebuje mnie natychmiast w pałacu
Buckingham - ton lorda stał się teraz ostrzejszy. - Dlatego
wykluczone jest abym opóznił swą podróż nawet o kilka
godzin. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed