[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Która godzina?
 Nie pytaj  odparła.  Pani McGee naprawiała wszystkie moje zegarki.
 Domyślam się. Zamknij drzwi i nie otwieraj nikomu oprócz mnie.
Gdy Jay wyszedł, Joe westchnął.
 Nie masz przypadkiem jeszcze jednego piwa? Chyba muszę sobie chlapnąć.
 Mam  powiedziała.  Ale dlaczego sądzisz, \e musisz?
 Coś mi mówi, \e chcesz zająć się moimi plecami. Przyniosła piwo i bez słowa podała
mu.
 Odwróć się do mnie tyłem  rozkazała.
 Wiedziałem, \e zechcesz się nimi zająć  gderał, zrywając kapsel z butelki. Pociągnął
długi łyk. Skrzywił się, gdy dotknęła rany mokrą gazą, po czym ją delikatnie oczyściła. Starła
grudki skrzepłej krwi, pojawiły się nowe krople. Osuszyła je i spojrzała na trzymaną w dłoni
butelkę.  To mo\e trochę zaboleć  skłamała i szybko przytknęła nasączony tampon do rany.
 O Boo\e!  ryknął, prostując gwałtownie kark.
 Co to jest, u diabła?
 Zrodek odka\ający.
 Niech to diabli! O Bo\e, myślałem, \eś mnie dzgnęła no\em!
 Przykro mi.  Zaczęła wachlować mu plecy wziętą ze stołu serwetką; z wolna się
odprę\ył. Odstawił butelkę na stół i naciągnął koszulę.  Teraz mo\emy wyjść na balkon.
Przestaje padać. Podał jej lampkę wina.
 Deszczowy wieczór i Dinah Washington. To powinno cię uszczęśliwić.  Piosenkarka z
uczuciem śpiewała o utraconym mę\czyznie.
Pod ścianą stały dwa le\aki, Lissa rozło\yła je i ustawiła pod okapem. Deszcz
rzeczywiście słabł, wiał lekki wiatr. Joe cię\ko usiadł obok. Spostrzegła, \e się przy tym
skrzywił. Obracała w palcach kieliszek z winem, ale nie piła. Z radia nadal płynęły dzwięki
bluesa, Lissa przymknęła oczy.
 Twój syn to świetny chłopak  powiedziała.  Ma mnóstwo zdrowego rozsądku. I
bardzo się o ciebie troszczy, prawda?
 Owszem. Zawsze. Ma dziesięć lat, ale idzie mu na trzydziesty piąty.  Umilkł na
chwilę, zapewne myśląc o Jayu.  Du\o prze\ył. Teraz jest między młotem a kowadłem. To
dla dziesięciolatka niezbyt miła sytuacja. Ale daje sobie radę.
 Ty i twoja była \ona?  rzuciła, odetchnąwszy głęboko.  To jest to kowadło i ten młot?
 Tak  przyznał cicho.  Caroline nie wie, czego chce. Pragnie czegoś, czego ja jej dać
nie mogę. Więc zawsze i za wszystko mnie obwinia. Rozumiesz?
 Tak, rozumiem  szepnęła, świadoma, jak cię\ko musiał to prze\ywać Jay i jak bardzo
to gnębi Joego.
Pociągnął ostatni łyk piwa i odstawił butelkę.
 Pójdę się trochę przejść  powiedział.
ROZDZIAA SIDMY
Zaskoczył ją propozycją wspólnego spaceru. Zostawili dzieci pod opieką pani McGee i
pojechali.
 Wszystko gotowe, mo\emy kłaść ostatnie przęsła  objaśniał Joe.  Jedne poło\ymy na
miejscu, a inne trzeba montować na ziemi, potem się je przesunie wciągarkami.
Nie miała pojęcia o kładzeniu przęseł i wciągarkach, wiedziała tylko, \e on się na tym
zna. Traktował swoją pracę powa\nie, w przeciwieństwie do Alexa, który pracą gardził,
chyba \e trwała krótko, była przyjemna i dobrze płatna.
 Tu mam biuro  wskazał jasnozieloną przyczepę ustawioną na betonowych słupkach.
 Mogę tam zajrzeć? Zawahał się chwilę.
 Zgoda  powiedział, kładąc dłoń na jej ramieniu. Otworzył drzwi, potem schylił się, by
pomóc Lissie wspiąć się po betonowych słupkach udających stopnie.
Włączył lampę na biurku i stanął z boku. Lissa rozglądała się dokoła. Najwa\niejsze było
tu biurko. Zarzucone stertami papierów, szkiców, ołówków i nie umytych kubków po kawie.
 Funkcjonalnie, nieciekawie  powiedział, czytając w jej myślach.
Po prawej stronie biurka stała niedu\a, wbudowana na stałe lodówka i kuchenka
mikrofalowa. Zapewne pod zasłoniętym oknem znajdowała się umywalka. Przy tylnej ścianie
przyczepy stała brunatna kanapa.
Podobnie jak wszystko tutaj, słu\yła za składowisko ró\ności, starych gazet i pustych
toreb po frytkach.
 Mo\emy ju\ iść  powiedział, gdy się obejrzała na niego.
Zaprzeczyła powolnym ruchem głowy. Wiedziała, \e musi go mieć tej nocy.
 Mo\emy zostać, Joe. Chyba \e to ty chcesz ju\ iść.
Zaniemówił na chwilę, a gdy się odezwał, głos miał zmieniony:
 Nie chcę.
Zamarła w bezruchu. Ruszył, stanął przed nią w rozkroku, po chwili wsunął dłonie pod
jej sweter, objął w biodrach i przyciągnął mocno do siebie.
 Bo\e, jak ty ślicznie pachniesz  wymruczał. Ta kobieta działała na niego jak \adna
inna. Zakrył wargami jej usta, były tak słodkie... Nie umiał nad sobą panować, ale nie chciał
się te\ zbytnio śpieszyć.
To jej się śpieszyło, świadomość tego nie była zresztą nieprzyjemna. Całowała z taką
samą pasją jak on. Zdjął z niej sweter i rzucił na stertę papierów. Rozchylił turkusową bluzkę
i objął ją w talii. Westchnęła rozkosznie. Piersi miała pełne i tak nieprawdopodobnie miękkie,
\e wsunąwszy dłonie pod stanik, jęknął z zachwytu.
Niecierpliwość znów brała górę. Joe odpiął koronkowy staniczek i zaczął pieścić
kciukami brodawki jej piersi tak, \e co chwila wstrzymywała oddech.
 Jesteś taka delikatna, taka piękna  mruczał, zni\ając usta do jej warg. Pochylił głowę
ni\ej i dotknął językiem sutki. Zadygotała i przytuliła się do niego całym ciałem.
Nie mógł uwierzyć, \e a\ tak tego pragnie, \e pragnie właśnie jego, cofnął się więc nieco,
by się jej przyjrzeć. Zamknęła oczy, lekko rozchyliła usta. Zadr\ał na myśl, \e ona w tej
chwili mo\e widzieć oczyma wyobrazni Alexa. Wolał w to nie wierzyć. Pragnął Lissy, ale nie
miał ochoty grać roli następcy zmarłego brata.
 Spójrz na mnie  szepnął, wodząc palcem po jej policzku.  Powiedz mi, co widzisz.
Otworzyła powoli oczy, wpatrując się w niego jakby poprzez mgłę. Obejmowała go
ramionami tak mocno, jak silne było jej po\ądanie.
 Widzę mę\czyznę, którego darzę szacunkiem, mę\czyznę, który bardzo troszczy się o
swego syna i o przyjaciół  powiedziała miękko.  Widzę mę\czyznę, który cię\ko pracuje i
odpowiada za to, co robi.  Głos jej zadr\ał leciutko.  Pragnę cię, Joe.
Podniósł ją tak nagle, \e wstrzymała oddech. Posadził ją na kanapie, zrzucając papiery na
podłogę.
 Pozwól się rozebrać  szepnął niecierpliwie, siadając obok i ściągając jej bluzkę wraz
ze stanikiem. Zrzuciła ze stóp buty, a Joe rozpiął jej d\insy. Gdy je ściągał, uniosła biodra, by
mu to ułatwić. Figi razem ze spodniami wylądowały na podłodze obok reszty ubrania.
Joe przesunął dłonią po jej udach. Zadr\ała z niecierpliwości. Wstał powoli, zdjął
skórzaną kurtkę, potem koszulę. Zdejmując d\insy i półbuty nie odrywał od niej wzroku.
 Chcę na ciebie patrzeć  szepnęła, zapalając lampę stojącą obok na stole.
 Nie wyglądam najlepiej  powiedział.  Mam zrosty i więcej blizn, ni\ jakikolwiek
znany ci facet.
Chciała, by wiedział, \e dla niej jest piękny. Patrzyła na niego, po czym rozebrała go do
końca, rzucając na podłogę najpierw d\insy, potem slipy. Rzeczywiście, miał zgrubienia i
parę cienkich blizn po starych ranach. Ale to był Joe.
 Czy wiesz  powiedziała  \e jesteś najprzystojniejszym mę\czyzną, jakiego widziałam
w \yciu?
Oczywiście nie wierzył, ale poczuł się dowartościowany.
 Naprawdę  powtórzyła, gdy uniósł brwi i uśmiechnął się szeroko.
 Myślisz, \e mnie bierzesz pod włos, ale ja takie teksty nawet lubię.  Musiała to
skwitować śmiechem. Podniósł ją i posadził sobie na kolanach. Wyczuła, \e jest podniecony.
Opuściła ramię i zaczęła go pieścić.
Westchnął głośno.
 Doprowadzasz mnie do szaleństwa, wiesz o tym?
 mruknął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed