[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewne.
Weź się w garść! Działaj! Myśl!
W dziesięć minut później odłożyła gazety na bok. W okresie przedświątecznym
niewiele firm decydowało się na nabór pracowników. A oferty, które znalazła, nie
były zbyt ciekawe.
– Do licha, nie muszą być ciekawe – mruknęła do siebie. – Muszę zarobić
najedzenie i spanie. Luksusy przyjdą później.
Podeszła do telefonu i zaczęła wystukiwać pierwszy zakreślony numer.
drzewa zaczęły parować
auta.
Rozdział 9
Jacinta zrobiła listę ważniejszych ogłoszeń, a następnie zebrała wydruki ze
swojego konta, aby zorientować się, ile ma oszczędności. A dokładnie – ile jej
zostanie po spłaceniu długu wobec Gerarda. Niewiele, ale powinno wystarczyć na
rozpoczęcie nowego życia.
Wypełniła czek i włożyła do koperty, na której wypisała wielkimi literami
nazwisko Gerarda. Miała zamiar zostawić ją w swoim pokoju w chwili odjazdu.
Mogła być pewna, że Paul zadba, aby trafiła do adresata.
Przed kolacją tradycyjnie wybrała się na spacer. Z uśmiechem obserwowała
zabawne harce siewek, pikujących nad plażą. Kiedy jednak zaczęły z krzykiem
śmigać nad jej głową, zrozumiała, że muszą mieć w pobliżu gniazda. Zawróciła – a
wtedy zobaczyła w oddali Paula, idącego ku niej. Serce zabiło jej gwałtownie.
Uważała, że miłosne zbliżenia łączą ludzi tylko na krótko, ale tę wspólną noc
będzie pamiętała do końca życia. Niewykluczone, że spotka kogoś innego i
pokocha go – ale wspomnienie Paula pozostanie w niej na zawsze.
Nie powinien zjawiać się w chwili, kiedy tak intensywnie o nim myślała.
– Szybko wróciłeś – bąknęła.
– Przepraszam, jeśli przeszkadzam.
– Nie przepraszaj, jesteś u siebie. Wiesz... znalazłam sobie mieszkanie.
– Gdzie?
Zaskoczona nutą agresji W jego głosie, odpowiedziała chłodno:
– W Grey Lynn. To koedukacyjna wspólnota – dwaj mężczyźni i trzy kobiety.
Myślę, że to dobre proporcje.
– Znasz kogoś z nich?
– Tak, Nadię. Studiowałyśmy na tym samym roku. Na razie jest na wakacjach
w Southland, ale zgodziła się odstąpić mi na ten czas swoje łóżko.
– Kiedy zamierzasz wyjechać?
– Jutro rano.
– Też się tam wybieram, wiec mogę cię podwieźć. – Nie czekał na odpowiedź.
Patrzył na ptaki, jakby w ogóle nie zauważał Jacinty. – Muszę powiedzieć
Gerardowi, co się stało.
– Dlaczego?
– Uważam, że powinien wiedzieć.
– Chcesz, żeby cię znienawidził? – zapytała spokojnie, wiedząc, że i tak nie
zmieni zdania. – Uważam, że nie masz racji.
Paul milczał długą chwilę.
– Nie mogę chować głowy w piasek, Jacinto. Nawet jeśli, jak twierdzisz, nic
między wami nie zaszło, Gerard sugerował coś przeciwnego, gdyż chciał utrzymać
mnie z dala od ciebie. A ja i tak nie posłuchałem.
– W rezultacie, pragnąc za wszelką cenę oczyścić się z niezawinionej winy.
zniszczysz starą przyjaźń z kuzynem.
Milczał. Rysy jego twarzy stężały. Patrzył w morze. Jacinta miała dojmujące
poczucie bezsilności.
– Paul, naprawdę nie rozumiem, skąd te wymysły. Przecież on musiał
przewidywać, że prędzej czy później kłamstwo wyjdzie na jaw. A jeśli liczył, że
wpędzając mnie w zobowiązania wobec siebie, zwabi mnie do łóżka, dał jedynie
dowód, że ma wiktoriańskie poglądy. Dawno już minęły czasy, kiedy można było
zmusić kobietę do małżeństwa – zakończyła zjadliwie.
– Jakie są twoje plany? – zapytał niecierpliwie Paul, jakby nie słyszał całej tej
tyrady.
– Znalazłam sobie pracę i mieszkanie, więc nie muszę się przejmować ani
Gerardem, ani tobą – powiedziała z irytacją. – Mam już po dziurki w nosie facetów,
którzy chcą mną manipulować.
– Nie chcę tobą manipulować, tylko martwię się o ciebie – sprostował
łagodniejszym tonem. – Tego mi nie zabronisz.
– Dalej myślisz, że jestem naiwną idiotką, którą trzeba prowadzić za rączkę? –
[ Pobierz całość w formacie PDF ]