[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trudem dało się oddychać. Zza drzwi lokalu słychać było rytmiczne kroki świadczące o tym, że
zbliżają się posiłki.
Ten, kto podjął decyzję o schwytaniu Koty, najwyrazniej nie zamierzał ryzykować.
- Niech się pan pospieszy! - krzyknął uczeń w kierunku kulącego się generała. - Proszę
kierować się dzwiękiem klingi mojego miecza świetlnego! - Odwrócił się tyłem do Koty, w nadziei,
że instynkt samozachowawczy mężczyzny pozwoli mu się samemu zatroszczyć o siebie. Sam
musiał pokonać Imperialców, w dodatku powinien to zrobić tak, żeby nie zranić niewinnych gości.
Gdyby o to nie zadbał, nie mógłby być partnerem kogoś, kto został kiedyś wyszkolony na sposób
Jedi.
Przedzierając się w kierunku tylnego wyjścia z kantyny, wyjął komunikator, połączył się z
 Cieniem Aotra i poinformował Juno, że musi go szybko zabrać.
- Z tego samego miejsca, w którym cię zostawiłam? - upewniła się pilotka.
- Chyba że zrobi się tam zbyt gorąco - zastrzegł Starkiller. Zwalił sufit na głowę jednego ze
szturmowców i korzystając z telekinezy, obrzucił drugiego bryłami gruzu. - Trzymaj się blisko i
czekaj na mój sygnał.
- Zrozumiałam - odparła Juno. - Bez odbioru.
Uczeń obejrzał się za siebie. Kota wygramolił się spod stolika i wyciągając przed siebie
powykręcane ręce, czołgał się za nim, niczym przerażony krab kopalniany. Uczeń miał nadzieję, że
Moc pomoże generałowi. Wyjrzał przez drzwi i od razu się zorientował, że jego zadanie nie będzie
łatwe. Za beczkami i okratowanymi skrzyniami w magazynie na zapleczu kryło się przynajmniej
dwudziestu czterech szturmowców. Szereg mechanicznych Uggernaughtów był gotów do
rozprawienia się z nim, jeśli tylko mrugnie.
Nie miał czasu na wahanie. Zaczerpnął porcję energii Mocy, żeby rozbić beczki, rozerwać
skrzynie na kawałki i wypełnić magazyn ich szczątkami. Zcigany przez błyskawice blasterowych
strzałów w trzech długich susach pokonał odległość od przeciwników i wskoczył na najbliższego
Uggernaughta. Jednym cięciem klingi świetlnego miecza uwolnił pilota i artylerzystę, po czym
posłużył się Mocą, żeby odwrócić machinę w drugą stronę. Dał ognia z pokładowych działek i
zmusił pozostałe automaty do wycofania się w fontannach iskier.
Zeskoczył z robota, aż machina się zachwiała. Oddał na oślep kilka strzałów. Zauważył, że
Kota z trudem dotrzymuje mu kroku. Złapał generała za rękę, niemal wywlókł go z magazynu i
zmusił, żeby pobiegł korytarzem. Wiedział, że niedaleko znajduje się towarowy dok Sali Oparów, i
chociaż musiał się Uczyć z tym, że zastanie w nim silny oddział szturmowców, wylądowanie tam
 Cieniem Aotra nie było niemożliwe. Cała dłuższa ściana boczna doku była otwarta, więc widział
usiane chmurkami złociste niebo. Wystarczyłby tylko wspomagany przez Moc szybki skok...
Kiedy jednak zobaczył stojącą w otoczeniu szturmowców postać w czarnych szatach,
zamarł. Na jego widok ubrany na czarno mężczyzna pochylił głowę w czarnym hełmie i zapalił
czerwoną klingę świetlnego miecza. Szturmowcy uklękli i dali ognia.
Na najkrótszą z możliwych chwilę uczeń stał jak skamieniały. Poczuł się, jakby znów został
zdradzony, a jego żołądek podszedł do gardła.
Zaraz jednak rozum i przeczucie podpowiedziały mu, że to nie Vader. Uczeń zauważył, że
kolumna szkarłatnego blasku stanowi przedłużenie czarnej piki, nie z metalowego cylindra
rękojeści świetlnego miecza. Hełm mężczyzny był gładki i zaokrąglony, ale brakowało mu
mrożącej krew w żyłach finezji hełmu jego mistrza. Zamiast dwóch lekko wypukłych, owalnych
fotoreceptorów hełm miał tylko jedną wąską szczelinę przesłony, co sugerowało, że kryje się za nią
twarz zwyczajnego mężczyzny, nie Vadera. Wojownik nosił pod fałdzistą peleryną bojowy pancerz.
Dokładnie takie same pancerze, ale czerwone, nie czarne, mieli gwardziści Imperatora.
W końcu uczeń na wpół automatycznie wysunął klingę swojego miecza świetlnego.
Poruszając się bardzo powoli, jakby powietrze miało gęstość melasy, zaczął odbijać serie
blasterowych błyskawic z powrotem w kierunku szturmowców, którzy je wystrzelili. Jeden po
drugim imperialni żołnierze walili się na bok lub na wznak z dymiącymi dziurami w stawie
barkowym czy łokciowym. Uczeń ledwo słyszał ich okrzyki bólu.
Za to czarny wojownik odbijał każdą błyskawicę, którą uczeń posyłał w jego stronę. Kiedy
pokonał ostatniego szturmowca, czarny wojownik ruszył ku niemu z opuszczoną świetlną piką,
jakby zamierzał się rzucić do ataku.
- Trzymajcie się z daleka od tego doku - ostrzegł uczeń Juno i Kotę. - Musimy wybrać inne
miejsce na spotkanie.
- Niedaleko ciebie znajduje się lądowisko dla transportowych balonów - poinformowała
pilotka, kiedy uczeń skrzyżował klingę świetlnego miecza z klingą broni czarnego wojownika. - Co
to za hałas? - zapytała. - Chyba nie toczysz pojedynku z Kotą, co?
- Trudno w tej chwili to wyjaśnić - burknął uczeń, bo nie miał pojęcia, co powiedzieć. - Leć
na to lądowisko dla balonów i czekaj tam na mnie.
Przerwał połączenie, żeby zablokować cios z góry na dół, po którym o miało nie runął na
plecy. Rozglądając się w poszukiwaniu Koty, z ulgą stwierdził, że generała nigdzie nie widać.
Postanowił wezwać na pomoc całą potęgę Ciemnej Strony. Wykorzystując poczucie zdrady i
wstrząs, jaki przeżył na widok czekającej na niego, na pozór znajomej postaci - śmiertelnie
niebezpiecznego czarnego zabójcy, który mógł, ale nie musiał mieć coś wspólnego z Darthem
Vaderem - pchnął go całą potęgą, na jaką mógł się zdobyć.
Uwolnił tyle energii, że aż usłyszał dzwonienie w uszach. Metalowe płyty lądowiska pod [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed