[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zjadali więcej wiśni, ni\ odkładali do kosza. Zmiali się jak klauni w cyrku.
Wszyscy byli do siebie podobni. Jeden miał taki sam nos jak ona, drugi oczy.
Niespodziewanie do poruszających się obrazów dołączył dzwięk. Plusk oceanu rozbijającego się o
skały, wiatr szumiący w gałęziach drzewa wiśni, śmiech chłopców. Nagle ktoś ich zawołał, kobieta w
lawendowej sukience, z wysadzanym brylantami diademem na głowie. Ten słodki dzwięk
spowodował, \e łzy stanęły Angel w gardle.
Fara! usłyszała swój krzyk.
Kobieta uśmiechnęła się do mej.
Bądz kimś więcej, ni\ ci się wydaje, \e mo\esz być, mała owieczko. Nie uciekaj i nie odrzucaj
miłości.
W jednej chwili wszystko znikło pola, chłopcy, kobieta, drzewo wiśni. Uleciało.
Angel mrugnęła i pozwoliła powiekom podnieść się. Azy spływały jej po policzkach.
Wiedziała, \e ta kobieta była kimś z rodziny, mo\e matką. Tej więzi nie dało się pomylić z niczym
innym. Przeczuwała, \e rozległe tereny nad morzem były jej domem. Jednak mimo radości, jaką
odczuwała, miłości i związku z tymi ludzmi coraz bardziej nie chciała znać prawdy.
Tak jak nie chciała zostać złapana i zabrana do domu.
Odzyskawszy siły, wstała i wróciła do pracy.
Nim gdziekolwiek odejdzie, cokolwiek sobie przypomni, chciała zaznać \ycia w tym miejscu.
Czas był odpowiedzią na przeszłość i przyszłość.
Gdy następnego popołudnia Dan wrócił do chaty, zmierzchało. Zaskoczony, poczuł
wspaniałe zapachy.
Najpierw wziął wcią\ kulejącego Rancona na małą rundkę po zagrodzie. Wszedł po
prowadzących do chaty schodkach, spodziewając się, \e ujrzy kobietę, która przez ostatnich
czterdzieści osiem godzin nie opuszczała jego myśli.
Otworzył drzwi i przystanął, obserwując ją, jak zdejmuje garnek z kuchenki. Ta scena nie
wydała mu się dziwna. Pewnie dlatego, \e ju\ dawno stracił rozum na rzecz uczuć.
Zmierzył ją wzrokiem. Włosy związane na czubku głowy, \adnego makija\u, jednak i tak
wyglądała niewiarygodnie pięknie. Miała na sobie koszulkę na ramiączkach i jego bokserki.
Gołe stopy, długie nogi, kuszące kształty...
Pracowicie spędziłaś czas.
Odwróciła się zaskoczona i natychmiast, gdy go ujrzała, uśmiechnęła się.
Witaj.
Cieszę się, \e ju\ wróciłem.
Dowiedziałeś się czegoś?
Niewiele. Mój kumpel się tym zajmie. Nie powinno to długo potrwać. Poniewa\ świat
milczał na temat zniknięcia Angel, nie było \adnych artykułów w prasie ani zgłoszeń, Dan
musiał zdać się na przypuszczenia.
Nie musiał obcią\ać jej informacjami na temat tablic rejestracyjnych ani tym, \e te dwa
typy miały sprzęt do inwigilacji, niewidoczne środki łączności, przekazniki i inne urządzenia
najnowszej generacji. Nie chciał te\ mówić o dziwnej minie lekarza, gdy mijał go na ulicy.
Czy ci dwaj mę\czyzni wcią\ są w mieście? zapytała, rozpakowując jego baga\.
Dostrzegł, \e jej ręka dr\y, i ledwo przezwycię\ył chęć przytulenia jej.
Tak, cały czas. I wcią\ o nią wypytują. Spojrzała na niego.
Kiedy zamierzasz iść tam znowu?
Za kilka dni oznajmił.
Uśmiechnęła się, przyprawiając go o ból brzucha.
Kilka dni oznaczało wytchnienie od zadawania sobie setek pytań. Dopóki nie dowie się, z jakiego
powodu tamci mają tablice rejestracyjne gubernatora, wiele nie zdziała. Ale kilka dni oznaczało
tak\e bliskość tej kobiety.
Przygotowałam zapiekankę z makaronu i kremu grzybowego oznajmiła dumnie.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Pachnie znakomicie, Nachylając się do niego, szepnęła:
I nic się nie przypaliło.
Zachichotał mimo woli. Była taka słodka. Urocza. Tego słowa u\ył. Je\eli nie będzie uwa\ał,
przyzwyczai siÄ™ do tego, do niej.
A na deser... Wskazała w stronę parapetu jak prezenter w sklepie.
Dan podszedł bli\ej i spojrzał na wspaniale wyglądający placek. Złote brzegi, wiśniowe
nadzienie.
Ty to zrobiłaś? Odwrócił się, by na nią spojrzeć.
Skinęła głową z uśmiechem.
Wygląda świetnie, Angel. Musiałaś się napracować.
Cały dzień wczoraj i dzisiaj. Najpierw były trzy próby.
Poczuł ogromny podziw. W całym swoim marnym \yciu nie znał nikogo takiego jak ona.
Zdecydowanego, inteligentnego, namiętnego i wesołego. Większość kobiet, z którymi się
spotykał, była nieszczera i zachłanna na pieniądze.
Niezale\nie od tego, co myślał o jej pochodzeniu, ta kobieta była prawdziwa i szczera, a
na dodatek przez dwa dni pracowała, by przygotować dla niego kolację.
Jesteś bardzo uparta. Uśmiechnęła się lekko zawstydzona.
Tak.
Z uśmiechem na ustach Angel poszła do kuchni i wyjęła widelec z szuflady.
Uwa\am, \e jeśli się chce, mo\na zrobić wszystko.
Zgadzam siÄ™.
A je\eli chce się bardzo mocno... dodała, podchodząc do niego.
Te słowa były miodem dla jego duszy. Jednak zdołał nad sobą zapanować.
Odgarnęła włosy za uszy i posłała mu niewinne spojrzenie.
Chciałbyś spróbować placka? Tętno mu przyspieszyło.
Jasne.
Widelcem oddzieliła kawałek ciasta od foremki. Nachylił się, wcią\ patrząc jej w oczy.
ZamknÄ…Å‚ delikatnie usta na zÄ…bkach widelca.
Wspaniałe. Szkoda, \e nie mam \adnej nagrody, na przykład jednej z tych niebieskich wstęg
wojskowych, \eby ci wręczyć.
Dotknęła jego twarzy i lekko się uśmiechnęła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]