[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Panda. Wygląda jak mój miś.
- Jasne. Też mam takiego misia. Kiedyś twój tatuś podarował mi go na
zgodę - roześmiała się na samo wspomnienie.
Ricky otworzył szeroko oczy.
- A co mój tatuś ci zrobił?
- Rozwalił butelkę mleka swoją baseballową piłką.
- O, co to, to nie - zaprotestował Gabe. - Po prostu jednym celnym
RS
91
rzutem garści pinesek unicestwiłem pęk twoich nowych baloników.
-TEN głupi kawał pamiętam również, tylko że wtedy dostałam na
przeprosimy niesamowitego czerwono-białego psa.
- A duzo razy jesce musiałeś pseprasać? - zainteresował się mały.
- No, wcale nie tak dużo, mój ty panie Ciekawski. A masz jeszcze
tego miśka? - zwrócił się do Kathy.
- I miśka, i psa, i różowego królika, i cytrynowego węża w białe paski.
Swoją drogą, miałeś niezwykłe wyczucie kolorów. A wąż ma chyba ze
dwa metry. Od czasu, gdy byłam mała, ojciec nic nie zmienił w moim
pokoju.
- A może my zrobimy pseprosiny, tatusiu? I psyniesies mi takiego
wielkiego węza? - poprosił Ricky.
- Możemy, ale razem z Kathy. Inaczej będę smutny - dodał widząc, że
dziewczyna aż pokraśniała z zadowolenia.
- Kaffi tes psyjdzie - rzekł malec z przekonaniem.
- Pewnie.
Kathy uznała, że Ricky'ego nie można nie lubić. Był rozbrajający;
szczebiotał nieustannie, zadając sto pytań na minutę i nawet nie czekając
na odpowiedz. W czasie ich przejażdżki Gabe reperował zniszczony
przez bydło parkan.
- Krowy sprawiają tyle kłopotu. Czy nie lepiej jezdzić po wołowinę do
sklepu, a po mleko do mleczarni? - spytała Kath.
- Nie. Cała przyjemność w prowadzeniu hodowli. Ma swoje dobre
strony, daje korzyści, a poza tym, gdyby nie ta praca, nie mógłbym sobie
znalezć miejsca.
- Sprawia ci to jednak przyjemność? - Nie mogła dojrzeć wyrazu jego
twarzy w cieniu ronda kapelusza.
- Falujące łany traw na wzgórzu nieraz przypominają mi wody
oceanu. Ogarnia mnie tęsknota, lecz można się przyzwyczaić -
posmutniał i zmienił temat.-Zrobimy małą przerwę na drugie śniadanie -
zaproponował.
RS
92
Cała trójka udała się na trawiasty brzeg rzeki i usiadła w cieniu
smukłych topoli.
Gdy Gabriel szukał termosów, Kath sięgnęła do chlebaka.
- Mam trochę ciastek - powiedziała.
To wystarczyło, by Ricky zmaterializował się tuż przy mej i wetknął
nos do torby.
- Jakie to ciastka? - wysapał z zainteresowaniem.
- Chrupki czekoladowe.
- Ze sklepu?
- Nie. Upiekłam specjalnie dla ciebie dziś rano. Trzymaj.
Wręczyła mu torbę, uśmiechając się ciepło.
Usiadł obok, wydobył ciastko i z zachwytem wlepił w nie wzrok.
- Ojej! Jaka wielka chrupka - wykrzyknął i zaczął jeść z apetytem. -
Pycha! - dodał, cały wysmarowany czekoladą i obsypany okruszkami. -
Das mi jesce jedną, Kaffy? - Zanim odpowiedziała, już zanurzył łapki w
torbie.
- Zdobyłaś przyjaciela na śmierć i życie - zauważył ze śmiechem
Gabe, niosąc kubki zimnej lemoniady. Przełknął kęs ciastka. -
Rzeczywiście wyśmienite. Przez żołądek do serca", co? To nie fair.
- Być może. Ale skuteczne. A ty nie mów z pełną buzią, bo dajesz
dziecku zły przykład. Opluty tatuś nie budzi takiego szacunku.
- Ty też... - dodał złośliwie, patrząc na dekolt jej trykotowej bluzki.
Spędzili razem kilka wspaniałych dni. Kathy chętnie gotowała obiady,
czytała Ricky'emu bajki przed snem lub słuchała Gabriela, gdy
zastępował ją w tej roli.
- O czym rozmyślasz z tak poważną miną? - zapytał któregoś
wieczora Gabe, gdy chłopiec dawno już bujał w krainie snu, a Kathy
schodziła ze schodów na palcach, by go nie zbudzić.
- O szczęściu - odparła bez wahania. - Goniliśmy za nim po całym
świecie, a ono czekało na nas tutaj... To takie piękne i proste, nie mogę
wprost uwierzyć.
Gabe zszedł o dwa stopnie niżej i stali teraz twarzą w twarz.
RS
93
- Nie daj się zwieść, Kathy - rzekł, patrząc jej w oczy ze smutkiem. -
To wcale nie takie proste. %7łycie nie jest usłane różami. Los z pewnością
szykuje nam niejednÄ… niespodziankÄ™.
Dostrzegł lekkie niedowierzanie w spojrzeniu kobiety -jak wtedy, gdy
chciał jej powiedzieć całą prawdę o sobie. Musi to powiedzieć, jeśli chce
zadecydować nie tylko o własnym losie, ale też o przyszłości jej i
Ricky'ego. RozsÄ…dnÄ… decyzjÄ™...
Cmoknęła go beztrosko w usta czekając, aż się rozchmurzy.
- Nie rób tego, Kath.
- Dlaczego? Potrzebuję czułości, a ty od obiadu jesteś zimny jak lód -
rzekła z wyrzutem i znów zawisła mu na szyi.
Poddał się. Odrywając wargi od jej ust, zdecydował:
- Dość tego. Musimy porozmawiać o...
- O?
- O niczym... Wybuchnęła śmiechem.
- Gadać o niczym, czy to nie za łatwe? Bądz mężczyzną, Gabe.
Podniósł ją wysoko i posadził sobie na ramionach. Gdy wbiegał po
schodach, jej spódniczka podwinęła się wysoko i czuł dotyk nagich ud na
karku i szyi. Przesunął namiętnie dłońmi po kolanach Kathy.
- To chyba najlepszy dowód, że nim jestem.
- Możesz dać mi lepszy... - Przytrzymując się jedną ręką, drugą
ściągnęła podkoszulkę przez głowę. Ten sam los spotkał biustonosz.
- Zwietnie, madame. Zobaczymy, jak sobie poradzisz ze spódniczką.
- Dam sobie radÄ™.
Rozpięła suwak i jakoś przecisnęła ją wzdłuż boków, piersi, ramion i
podrzuciła triumfalnie wysoko pod sufit.
Gabe przesunął Kathy do przodu i opuścił niżej, aż opasała nogami
jego tors. Miał przed oczami obraz, o jakim marzył całe życie: ukochaną
kobietę przybraną jedynie w bikini i czarujący uśmiech.
- Kochaj mnie! Kochajmy się teraz, Gabe - szeptała namiętnie.
Czuł, jak rozpala się każda kropla krwi w jego żyłach. Jej gorące,
delikatne ciało było wilgotne od potu. Drżała, przyciskając go coraz
RS
94
mocniej. Padł na fotel i nie wypuszczając jej z objęć, kilkoma ruchami
usunął jedyne przeszkody stojące na drodze ich pożądania: swoje dżinsy
i majteczki Kath.
Potem nastąpiło to, co od zarania dziejów pieczętowało i umacniało
miłość między kobietą a mężczyzną. Nigdy jeszcze nie zaznali takiej
rozkoszy. Gabe chłonął ją całym jestestwem aż do momentu spełnienia,
gdy we wpółprzymkniętych oczach dziewczyny zabłysły łzy. Gibka i
piękna wyprężyła się i lekko odgięła w tył, zaciskając kurczowo palce na
barkach mężczyzny.
- Przepraszam, Kath. Za mocno?... Za szybko?... Cholera! Byłem zbyt
niecierpliwy?
- To nie to... - otworzyła oczy. - To ze szczęścia. Z tobą mogłabym się
kochać zawsze ...
Przeniósł ją na łóżko.
- A przynajmniej całą noc? Dobrze, kochanie... Całą noc.
Obudził się o brzasku. Kathy nie było. Pojechała do domu,
pozostawiajÄ…c rozrzuconÄ… bieliznÄ™.
- Powinienem był wiedzieć, że się wygłupię - przemówił do drzew. -
Tak już jest, kiedy mówię zawsze". Ale próbowałem, Kathy...
Próbowałem.
Naglący, uporczywy dzwonek telefonu spędził z powiek Kathy resztki
snu. Zerwała się, ogarnięta złym przeczuciem i zbiegła po schodach do
holu.
- Halo? - wymamrotała ziewając. Słyszała, jak ojciec pluszcze się w
Å‚azience.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]