[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 To ty bat'ko, nie Ukrainiec  zauważył.
 Wynoś się! - powtórzył Iwan podnosząc się ciężko. - I to już!
SÅ‚yszysz?!
 Dobrze  odpowiedział chłopak. - Pójdę. Ale wrócę jeszcze. Bądz
spokojny, że wrócę i załatwię Laszkę jak Saczko. A jeśli mi będziesz
przeszkadzał...
 WynoÅ› siÄ™! - krzyknÄ…Å‚ Iwan.
Tym razem chłopak już nie zwlekał, złapał czapkę i zniknął za drzwiami.
*
A jednak zaskoczyli. Sobie tylko wiadomymi ścieżkami zaszli od północy
i nim straże podniosły alarm, wpadli do wsi. Obłędna panika, jaka powstała
51
wśród ludności, znacznie utrudniała opanowanie sytuacji kompaniom
samoobrony. Gęsto strzelając z broni maszynowej, banderowcy usiłowali
wedrzeć się do środka wsi, wtedy jednak weszła do akcji kompania odwodowa
i po zaciętej walce, wspomagana przez kilka plutonów z pozycji zewnętrznych,
wyparła napastników ze wsi.
Można więc było mówić o zwycięstwie, jego cena jednak była zbyt
wielka, by wolno było się zeń cieszyć. Zginęło kilkadziesiąt osób, zwłaszcza
spośród bezbronnej, zaskoczonej ludności, spłonęło kilka chałup. Wprawdzie
padło też kilkunastu banderowców, ale nastrój we wsi był raczej żałobny. Tu i
ówdzie przebąkiwano o niemożliwości dalszej obrony. Całe szczęście, słyszało
się, że był to tylko jeden oddział; a jeśli ściągną większe siły? Co gorsza, w tym
samym mniej więcej czasie nadeszła wiadomość o całkowitym rozbiciu
podobnej samoobrony w Hucie Stepańskiej. Nastrój zwątpienia ogarniał coraz
szersze kręgi uciekinierów. Wielu gotowych było zrezygnować z próby
przetrzymania w Przebrażu i oddać się w ręce Niemców, którzy chętnie by ich
wysłali na roboty do Rzeszy. W kierownictwie samoobrony też nie było
najweselej. Ludzie z dowództwa zdawali sobie sprawę, jak wielką
odpowiedzialność biorą na siebie, zatrzymując tutaj takie masy bezbronnej
ludności. Wzięli się jednak w garść i postanowili, że uczynią wszystko, aby jak
najlepiej spełnić swój trudny obowiązek.
Najpierw zdecydowaną postawą, może nawet przesadnie zdecydowaną,
opanowali nastroje rezygnacji. Skierowali zainteresowanie ludzi na żniwa,
które dla zabezpieczenia się przed głodem trzeba było przeprowadzić nie tylko
na polach Przebraża, ale na wielu innych, należących do opuszczonych w
okolicy wsi. Codziennie wychodziły do roboty grupy żniwiarzy, ubezpieczone
zbrojnym konwojem.
Potem wzmocniono i udoskonalono szańce obronne, wciągnięto do
służby zbrojnej nowych ochotników i rozpoczęto odpowiednie ich szkolenie.
Okazało się też, że podczas ostatniej walki zużyto bardzo wiele z posiadanych
zapasów amunicyjnych, tak że ponownie musiano wszcząć wielką akcję o
zdobycie nowych. Kreislandwirtem w Kiwercach był niejaki Jeske, który
okazał się człowiekiem wyjątkowo łasym na złoto i wszelkie inne wartości
wymienne. Nie omieszkano wykorzystać tego. Nie zostawiono również w
spokoju komendanta garnizonu wojskowego w Kiwercach, któremu wpadła w
oko jedna z miejscowych piękności. Za to dobrze musiał zapłacić sześcioma
tonami amunicji. Przekupność Niemców była zbawienna dla Przebraża, przy
pomocy bowiem środków zbieranych przez komitety powstałe specjalnie w tym
celu w Aucku, Kiwercach i Rożyszczach kierownictwo samoobrony mogło
zakupywać od nich znaczne ilości broni i amunicji.
Jednocześnie nawiązano łączność z co bliżej działającymi ugrupowaniami
partyzanckimi. Tu jednak musiano zachować duże środki ostrożności.
52
Zciągnięcie bowiem jakiegokolwiek oddziału partyzanckiego w bezpośrednie
sąsiedztwo Przebraża groziło samoobronie represjami ze strony Niemców, a to
równało się pogrzebaniu wszelkich nadziei na przetrzymanie. Kontakty z
inspektoratem AK w Aucku niewiele się przebrażanom przydały. Kilkakrotnie
pojawiali się we wsi akowscy oficerowie, powciągali niektórych z dowództwa
w poczet swoich członków i uznali, że to już ich upoważnia do wyznaczania
samoobronie miejsca w swoim planie  Burza . Bezpośredniej pomocy z tej
strony Przebraże jednak nie otrzymało.
Porozumienie między kierownictwem samoobrony a dowództwem
Brygady im. Frunzego polegało przede wszystkim na wzajemnej wymianie
informacji zwiadowczych, dotyczących ruchu oddziałów upowskich w
najbliższym rejonie. Ponadto w tajemnicy przed inspektoratem AK mieliśmy
we wsi swoich ludzi, którzy pomagali naszym grupom dywersyjnym.
Korzystając z uprawnień zastępcy do spraw polskich dowódcy zgrupowania
partyzantów radzieckich na Wołyniu, wydałem rozkaz, aby operujące w tym
rejonie oddziały nie kwaterowały nigdy w Przebrażu ani w najbliższej okolicy.
Chodziło o to, aby nie  spalić w oczach Niemców samoobrony.
Poinformowałem także dowódców radzieckich o charakterze samoobrony i
poprosiłem, by  jeśli tylko będą mogli  nieśli jej pomoc w razie ataku ze
strony band UPA. Ta ostatnia sprawa nie była, niestety, łatwa, oddziały bowiem
pozostawały w ciągłym ruchu, ich pomoc uzależniona była w dużej mierze od
przypadku. Kiedy jednak przez dłuższy czas w lasach cumańskich stacjonował
oddział pułkownika Miedwiediewa, nawiązano z nim ścisłą łączność i
współpracę.
Albert Wasilewski, który pewnego dnia zjawił się w obozie
Miedwiediewa, z przyjemnością stwierdził, że Rosjanie bardzo przychylnie
przyjęli przedłożoną przez niego platformę porozumienia. Miedwiediew
zgodził się pomagać przebrażanom w oczyszczeniu najbliższego terenu od
bulbowskich band, otrzymał za to dwóch znakomitych przewodników, którymi
byli Oliwa i Gorgol. Zwietnie znali okolicÄ™, bardzo pomogli partyzantom.
Wymiana haseł ułatwiła dalsze przyjazne kontakty, które uwieńczono
porozumieniem w sprawie przerzutu do oddziałów partyzanckich jeńców
radzieckich, uciekających z niewoli niemieckiej. Henryk Cybulski, który w
połowie czerwca spotkał się koło wsi Dermanka z szefem zwiadu zgrupowania
partyzanckiego Kowpaka, Piotrem Werszyhorą, omówił z nim szczegółowo tę
sprawę, zlecając ją do wykonania swemu bratu, Józefowi. (Józef Cybulski
spisywał się znakomicie, dziesiątki żołnierzy radzieckich, uciekających z obozu
jenieckiego w Aucku, jemu i jego ludziom zawdzięcza życie.) Szef zwiadu
Kowpaka bardzo żywo interesował się Przebrażem, prosił o wyjaśnienie
powodów, dla których tak duża grupa uzbrojonych ludzi nie bierze udziału w
walce z Niemcami.
53
 Gdybyśmy opuścili wieś  odpowiedział dowódca samoobrony 
dwadzieścia tysięcy ludzi zostałoby wymordowanych w ciągu jednego
dnia.
Werszyhora pokiwał głową. Argument był przekonywający.
 Walczymy o własne życie i nikomu nie chcemy grozić, jeśli nam nikt
nie zagraża  dodał Cybulski.
 Tak. Sprawa jest słuszna  przyznał Werszyhora. - Dziękuję wam, to
były bardzo ważne wyjaśnienia.
Dopiero wówczas Cybulski uznał za stosowne dodać, że wbrew pozorom
samoobrona uczestniczy również w walce przeciwko Niemcom. Wprawdzie
pośrednio, ale w warunkach, w jakich się znajduje, jest to chyba całkowicie
zrozumiałe.
 Jak? - zainteresował się Werszyhora.
 A chociażby przez organizowanie ucieczek jeńcom radzieckim. Albo
przez udzielanie pomocy partyzantom, których informuje się o ruchach
oddziałów niemieckich i banderowskich i którym przydziela się
nieodzownych przewodników. Albo wreszcie przez ciche sabotaże i
udział niektórych ludzi z samoobrony w akcjach partyzanckich grup
dywersyjnych.
 Zwietnie  ucieszył się Rosjanin. Mógł więc liczyć na to, że jego
ludzie, jeśli trafią do Przebraża zbierając dane o nieprzyjacielu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed