[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podwyższenia i potęgi; Krzyż, u którego stóp oglądamy dzisiaj we łzach pogrążoną Matkę Boga
Ukrzyżowanego; Krzyż, który pozdrawiamy jako naszą jedyną nadzieję ; Krzyż, który jest godłem
zwycięstwa i życia.
A zatem odwagi i otuchy, najdrożsi synowie. Ufamy, że za przyczyną wielkiej Matki Boga, waszych
Zwiętych, waszych Męczenników, niezadługo wybije godzina, w której zaśpiewacie Panu hymn wyzwolenia
i zbawienia; godzina, w której Bóg przemieni dni waszej udręki w dni radości; lata waszej niedoli w lata
pomyślności i chwały (por. Ps. 89, 15).
Taka jest gorąca modlitwa, którą zanosimy do Wszechmocnego, w chwili gdy z całym wylaniem Naszego
serca udzielamy wam, wszystkim waszym braciom i siostrom, co cierpiÄ…, walczÄ… i modlÄ… siÄ™, waszym
rodzinom, wszystkim wam drogim osobom, wszystkim tym, którzy was wspomagają i was wspomagać
będą, całej ukochanej Polsce, Naszego ojcowskiego Apostolskiego Błogosławieństwa.145
9. Przemówienie do Kolonii Polskiej w Rzymie
z dnia 15 listopada 1944 r.146
Drodzy synowie i córki Polski!
Znacie na tyle Nasze ojcowskie serce, aby z łatwością odgadnąć wzruszenie, jakie Nas ogarnia, kiedy was
u siebie przyjmujemy w ten dzisiejszy poranek. I dobrze wiecie, że wasze cierpienia i wasze troski są
naprawdę także Naszymi.
Te zaś cierpienia i troski, jakże są wielkie! Od lat całych wzrastały ustawicznie, w ciągu zaś ostatnich
miesięcy, zwłaszcza w ciągu ostatnich tygodni, doszły do natężenia, jakie rzadko spotykać w dziejach
narodów i ludów tak, że dzisiaj ściągają wzrok całego świata na waszą Ojczyznę. Wzrok ten ze
szczególniejszą uwagą utkwiony jest w Warszawę, to bohaterskie miasto, którego imię tak bogate
w szlachetne dzieje, a tak pełne tragizmu z powodu niewysłowionych katuszy! Ktokolwiek zachował
w sercu choćby okruch poczucia sprawiedliwości i człowieczeństwa, ten staje osłupiały i przybity, słuchając
tylko lub czytając, co o niej opowiadają. A i to nawet, co się opowiada, pozwala zaledwie domniemywać się
straszliwej rzeczywistości.
Warszawa! Miasto opromienione aureolą wytwornej kultury, której pociągającemu czarowi ulegali nawet
cudzoziemcy! Warszawa, przemieniona dla swych własnych synów w ognistą kadz, której palące więzy
odczuli nie tylko ci, co walczyli, lecz gdzie także niewiasty i nieletnie dzieci, odosobnione i odcięte od
świata, przeżyły niewysłowione męczarnie, fizyczne i moralne!
Kadz ognista? Co mówię! O nie! złotniczy to tygiel, w którym oczyszcza się i uszlachetnia kruszec
najwyższej próby. I jakkolwiek głęboką odczuwamy litość na widok tego ogromu cierpienia, to jeszcze
głębsze ogarnia nas uczucie podziwu, które każe nisko pochylić czoło przed męstwem bojowników i ofiar.
Ofiary te i bojownicy owi wykazali światu, do jakich to wyżyn wznieść się potrafi heroizm, którego zródłem
i podporą są szczytowe przeżywania godności ludzkiej oraz niezachwiane przekonania wiary
chrześcijańskiej.
145
gorące słowa Papieża tak podziałały na zebranych żołnierzy polskich, że na znak wdzięczności wzięli na swe ramiona sediam
gestatoriam [tron, na którym zasiada Namiestnik Chrystusa] i ponieśli Ojca Zwiętego z Sali Błogosławieństw aż do komnaty.
146
tekst francuski: Discorsi loc. cit. t. VI str. 199-202.
Strona 47 z 60
Kilka zaledwie tygodni minęło, jak w wielkiej sali Błogosławieństw wasi oficerowie, uniesieni nagłym,
odruchowym porywem synowskiej miłości i religijnego szacunku, poprosili jako o wyjątkową łaskę
użyczoną im z całego serca żeby móc ponieść na swoich ramionach tron, na którym zasiada Namiestnik
Chrystusa, Króla narodów, Księcia pokoju.
Był to wzruszający gest, widzialny dowód najgłębszego usposobienia duszy nie tylko tych kilku mężczyzn,
ale całego narodu. A możemy chyba słusznie dodać: gest wymownie symbolizujący wartości niewidzialne.
Cała ludzkość, której Głową jest Chrystus, prawdziwa pomyślność narodów, których On jest Królem,
trwałość pokoju, którego On jest Sprawcą i Księciem, opierają się, jako na swej najbardziej niewzruszonej
podstawie, na sprawiedliwości i poszanowaniu prawa, zwłaszcza prawa tych, co są słabsi. Kiedy świat, po
przewaleniu się tego zawrotnego huraganu szaleństwa, nienawiści i okrucieństwa, zacznie przychodzić do
siebie, i kiedy, przyglądając się z przerażeniem rozmiarom swej klęski, zacznie powracać do równowagi,
wówczas uzna, będzie musiał uznać, udział Polski w dziele swego ocalenia.
I oto dlaczego z Naszymi łzami współczucia i Naszym uniesieniem podziwu, łączy się hymn niezachwianej
nadziei. Ramiona, które z dumą i miłością dzwigają krzyż za Chrystusem, i które podtrzymują tron
Zbawiciela, takie ramiona mogą się, owszem, zmęczyć, ale nie dadzą się ugiąć ciężarom przeciwności.
Najdzielniejsi spośród dzielnych zginą: visi sunt oculis insipientium mori zdało się oczom głupich, że
pomarli (Mądr. 3, 2), w rzeczywistości jednak ci, co umierają w łasce i w pokoju Pana, są
najchwalebniejszymi zwycięzcami.
I zdaje Nam się, że widzimy, jak tam w górze, w chwale, te miłe Bogu ofiary za pokój, ci bohaterowie,
których tu na ziemi opłakujecie, i których opłakujemy wraz z wami, łączą swe modlitwy z orędownictwem
wszystkich waszych świętych: Stanisława Biskupa, Jana Kantego, Jacka, Andrzeja Boboli, niezrównanego
Męczennika, Jozafata, Apostoła Unii.
Dziś jednak, w dniu tak jeszcze bliskim jego święta, jakżeż nie wymienić ze szczególniejszą gorącością
drugiego Stanisława, anielskiego Kostki, wiernego wzruszającemu przymierzu, jakie go spajało z jego
umiłowaną Ojczyzną?
Spośród wielu przytoczymy bodaj niektóre wydarzenia: do niego to właśnie zwraca się zatrwożony
Zygmunt III w okresie walk przeciwko niewiernym; uzyskuje, iż z Rzymu przywożą mu głowę Zw.
Stanisława, i oto w chwili, gdy cenna relikwia przekracza granice Polski, odnosi pierwsze zwycięstwo pod
Chocimem w odpowiedzi na żywioną ufność. To znowu warownia przemyska, zewsząd otoczona, straciła
już wszelką nadzieję ludzką; rzucono imię Stanisława jako hasło, i obrońcy, z okrzykiem Błogosławiony
Stanisław Kostka , druzgocą kleszcze, które ich dławiły. Z kolei Lublin i Lwów doznają cudownych
skutków ufności położonej w Stanisławie. W Lublinie przed jego obrazem Jan Kazimierz, król Polski,
odbywa całonocne czuwanie, a odpowiedzią na jego modły jest zwycięstwo pod Beresteczkiem. Waleczny
Sobieski czcił Błogosławionego Młodzieniaszka jako Patrona wojsk swoich i jego też orędownictwu
przypisywał drugie zwycięstwo pod Chocimem.
Tymi cudami niebo jawnie potwierdziło owo przymierze. Toteż Papież Klemens X, czyniąc świadomie
wyłom w zasadzie, według której Stolica Apostolska tylko Zwiętych zwykła mianować urzędowymi,
liturgicznymi Patronami, przez brewe Ex iniuncto , z dnia 10 stycznia 1674 roku, uroczyście ogłosił
Błogosławionego Stanisława głównym Patronem Polski (Por. Bullar. Rom., t. XVIII, str. 463-465).
Wpośród okrutnych wydarzeń, jakie przeżywa, wasza umiłowana Ojczyzna, te dowody szczególnej
i potężnej opieki Zwiętego Młodziana podtrzymują wasze mężne dusze. I pojmujemy, jak mimo twardych
i długich doświadczeń, które Opatrzność w niezbadanych wyrokach na was zsyła, serce wasze nie może dać
się owładnąć zniechęceniu. Wasza nadzieja, zapłodniona przez tyle modlitw, tyle łez i tyle krwi szlachetnie
przelanej, promienieje niezgasła. I dumny hymn Wybickiego może nadal, jak ongiś, gromko rozbrzmiewać
słowy: Jeszcze Polska nie zginęła !
Strona 48 z 60
[ Pobierz całość w formacie PDF ]