[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do powiedzenia i to może byłoby najlepsze rozwiązanie.
Jemma rzuciła Luke'owi mordercze spojrzenie.
- To nie ma z tobą nic wspólnego. W ogóle nie powinno
cię tu być. - Wasze szczęście, że jestem - odparował, a w jego
oczach pojawił się błysk. - Chyba że chcesz, żeby twój ojciec
trafił do więzienia za defraudację.
- Do więzienia! - Jemma zwróciła wzrok na ojca w
nadziei, że zaprzeczy obrazliwemu komentarzowi. - Powiedz,
że to nieprawda - błagała.
- Przykro mi - wymamrotał w odpowiedzi.
Wstał. Ramiona mu obwisły, wzrok miał przygaszony,
twarz bladą i mizerną. Nie przypominał pogodnego, pełnego
życia mężczyzny, którego kochała. Wyglądał jak starzec,
chociaż miał dopiero sześćdziesiąt lat. Jemma zrozumiała, że
Luke mówi prawdę. Ojciec położył jej dłoń na ramieniu, a ona
współczującym gestem nakryła ją swoją.
- Nie chciałem tego, Jemmo - powiedział zmęczonym
tonem. - Jeżeli się zgodzisz, nie pójdę z tobą na lunch. Idz z
Lukiem. On ci wyjaśni to wszystko lepiej ode mnie. Jeżeli się
dogadacie, to będzie najlepsze rozwiązanie dla nas
wszystkich. Taką mam nadzieję, bo jeżeli będę musiał
powiedzieć o wszystkim Leanne... - Poklepał ją po ramieniu. -
Zobaczymy siÄ™ wieczorem.
W końcu dotarła do niej potworność tej sytuacji. Od jej
ugody z Lukiem miało zależeć, czy jej ojciec trafi do
więzienia. To wszystko nie miało sensu. Dlaczego ona była w
to wplątana, skoro ojciec nie odważył się powiedzieć prawdy
nawet własnej żonie? Chciała porozmawiać z nim sam na sam,
ale on już pospiesznie zdążał do drzwi. Ze - rwała się, żeby za
nim pobiec, ale silna dłoń przytrzymała jej nadgarstek. Luke
boleśnie przypomniał jej o swojej obecności.
Puścił jej dłoń, ale zaraz objął ramieniem talię.
- Puść mnie! - Jemma spróbowała się uwolnić ale
zacieśnił uścisk.
- Chcesz go wypytywać teraz, kiedy nawet nie jest w
stanie dać sensownych wyjaśnień? - Ironicznie uniósł brew. -
Nie wierzÄ™.
- Co to wszystko ma wspólnego z tobą?! - krzyknęła.
- Jestem udziałowcem Vanity Flair - przypomniał jej z
półuśmieszkiem.
Jemma tak intensywnie rozmyślała o ojcu, że zupełnie
zapomniała o wmieszanych w sprawę wspólnikach.
- O mój Boże! - wykrzyknęła. - Twój dziadek musiał
stracić fortunę!
- Nie martw się o Thea. On nic nie stracił. Odkupiłem
jego udziały dwa miesiące temu, więc to o mnie powinnaś się
martwić. Słyszałaś, co mówił ojciec: chodzmy na lunch i
wszystko ci wyjaśnię.
Do Jemmy nagle dotarła straszna prawda.
- To wszystko twoja wina! - wyrzuciła z siebie.
- Nie. To po pierwsze niegodziwe złodziejstwo twojego
ojca. - Luke zobaczył napięcie na jej wdzięcznej twarzy,
strach, którego nie zdołała ukryć, w ogromnych oczach i
instynktownie zapragnął jej chronić.
Jej ojciec zawiódł. Jemma nie miała pojęcia, jak dalece, a
on sam nie wiedział, jak powinien się zachować.
- Mój ojciec nie jest złodziejem. To ty jesteś niegodziwy!
- odparowała. - To ty powinieneś zostać oskarżony. - Znów
spróbowała się uwolnić z uścisku jego ramienia.
Ku swojemu zaskoczeniu, nie musiała o to walczyć. Luke
puścił ją i cofnął się o krok.
Wszystkie jego wątpliwości znikły pod wpływem jej
obrazliwych słów. Już zbyt wiele od niej zniósł.
- Nigdy w życiu niczego nie ukradłem. Ale zapomnę o
tym, co powiedziałaś, bo wiem, że to był dla ciebie duży
wstrząs. Jeżeli chcesz uratować ojca i jego firmę od ruiny,
chodzmy na lunch. Oczywiście decyzja należy do ciebie...
Jaki miała wybór? Własny ojciec radził jej. wysłuchać
Luke'a.
- Nie jestem głodna. I nie zamierzam z tobą rozmawiać o
moich prywatnych sprawach w publicznym miejscu, gdzie
każdy może nas usłyszeć. Chętnie wysłucham tego, co masz
mi do powiedzenia, tutaj.
Podeszła do sofy, niepewna, jak długo jeszcze zdoła
utrzymać się na drżących nogach.
Luke położył jej dłoń na ramieniu. Jemma zesztywniała,
instynkt samoobrony kazał jej uciekać, ale powstrzymało ją
wyobrażenie zmizerniałej twarzy ojca.
- Rozumiem twoje obawy - powiedział. - Ale jestem
głodny. Znam miejsce, gdzie jedzenie jest doskonałe, a
prywatność zapewniona. Idziemy?
ROZDZIAA SZÓSTY
Dlatego właśnie, w pół godziny pózniej, Jemma znalazła
się w apartamencie Luke'a. Siedziała na czarnej, skórzanej
sofie, ze szklaneczką białego wina w dłoni, obserwując z
niepokojem, jak Luke wypakowuje zawartość kartonowych
pudełek na niski stolik. Złożył zamówienie przez telefon, jak
tylko wsiedli do samochodu. Jemma zorientowała się, że znów
popełniła błąd.
- Mam nadzieję, że to lubisz - powiedział beznamiętnie,
podając jej miseczkę i pałeczki.
Sam z apetytem zajął się swoją porcją. Jemma była zbyt
zdenerwowana, by jeść. Zaczęła natomiast rozglądać się po
apartamencie i zastanawiać, jak też mogła dopuścić, by
znalezć się w takiej pułapce. Wystrój wnętrza był imponujący,
wszędzie tylko czerń, biel i stal. Na zajmującym całą ścianę
oknie nie było zasłon. W całości nic nie przywodziło na myśl
domu. Doskonałe kawalerskie lokum.
Jemma nie była tym zdziwiona. Luke Devetzi z pewnością
nie był typem domatora. Kiedy uspokoiła się na tyle, by móc
znowu myśleć i poczuła się trochę lepiej.
W zeszłym miesiącu kancelaria radcy prawnego ciotki
Mary poinformowała ją o zatwierdzeniu testamentu. Tak więc
Jemma była teraz oficjalną właścicielką jednej trzeciej Vanity
Flair, a także willi na Zante. Dzwoniła już do opiekuna willi
na wyspie i umówiła się z nim na drugi weekend września, by
zdecydować o koniecznych przeróbkach.
Jemma żyła całkiem niezle z zysków, które przynosiła
kwiaciarnia, a poza tym miała pieniądze z polisy Alana, które
zamierzała zainwestować w firmę. W zasadzie nie korzystała z
dywidend, ale była głównym udziałowcem i ojciec
potrzebował jej zgody na plan awaryjny Luke'a. Z pewnością
chciał odzyskać pieniądze wyłożone na zakup udziałów Thea.
- Jeszcze wina? - pytanie Luke'a przerwało tok jej myśli.
Pospiesznie nakryła szklaneczkę dłonią. To właśnie
nadmiar wina był przyczyną jej pierwszych kłopotów z
Lukiem, a teraz nie miała zamiaru powtarzać tamtego błędu.
- Dziękuję. Przejdzmy lepiej do interesów. Po to tu
przecież jestem. - Odważnie mówiła dalej: - Popraw mnie,
jeżeli się mylę, ale sądzę, że jako główny udziałowiec
powinnam ci udzielić zgody na wszelkie działania związane z
firmą, bo nie możesz o niczym decydować bez konsultacji ze
mną. Luke, rozparty wygodnie na sofie, uśmiechał się lekko.
- W zasadzie się nie mylisz. - Przerwał na chwilę. -
Istotnie jesteś głównym udziałowcem, dlatego straciłaś
najwięcej i zgodnie z prawem nie można podejmować
żadnych działań bez twojej zgody.
Jemma wydała ciche westchnienie ulgi, okazało się
jednak, że była to ulga przedwczesna. Luke mówił dalej:
- Niestety kłopoty twojego ojca sięgają daleko w
przeszłość. Zgodnie z moimi informacjami, dopóki nie
ukończyłaś osiemnastu lat, twój ojciec był powiernikiem
dziesięciu procent udziałów, które zostawiła ci matka. Potem
zostałaś wspólniczką, razem z ciotką i ojcem i przez następne
cztery lata, dopóki nie sprzedałaś udziałów matki ojcu, byłaś
bezpośrednio odpowiedzialna za kierowanie firmą, podobnie
jak inni członkowie rodziny. Na szczęście nie byłaś
udziałowcem w czasach najgorszych wybryków twojego ojca.
Teoretycznie rzecz biorąc, mogłabyś zostać oskarżona razem z
ojcem o wczesne defraudacje.
- Ja?! - wykrzyknęła. - Oszalałeś? To niemożliwe. Nigdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed