[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A to ci tyjatr!... szepn¹³ Felek szczypn¹wszy miê do bol¹cego.
WicuS! odezwa³a siê matka przerywanym g³osem biegaj do tego najpierwszego
,,hand1a , co dziesiêæ z³otych dawa³. Do tego czarnego, wiesz? Niech przychodzi. I przy-
mkn¹wszy zoczone oczy szepta³a :
Za psie pieni¹dze przedam, zmarnujê, a tobie, jêdzo, fl¹dro, jedna wara od starych gra-
tów na ludzki dobytek wydziwiaæ... Nie u¿yjesz! Nie u¿yjesz!
I umilk³a wyczerpana zupe³nie.
Felek a¿ siê piêtami po ³ydkach bi³, tak ze mn¹ po ¯yda lecia³. MySleliSmy, ¿e go, Bóg
wie gdzie, szukaæ przyjdzie, a on prawie wprost naszej bramy sta³. rêce za pas u cha³ata za³o-
¿y³ i bokami spluwa³. Zupe³nie jakby czeka³ na nas. Kiedy Felek podleciawszy szturchn¹³ go
31
w ³okieæ, b³ysnê³y mu oczy zmru¿one jak kotu i poci¹gn¹³ nosem. Poszed³ za nami prêdko,
skwapliwie. Ale i on teraz wiêcej daæ nie chcia³, jak równe dziewiêæ z³otych . To ,,równe
mówi³ takim g³osem jakby do onych dziewiêciu z³otych przynajmniej z pó³ rubla dok³ada³.
Matka znów siê zapali³a na twarzy.
Cz³owieku! krzyknê³a. A toæ¿e tego nie uby³o. A toæ¿eScie pierw dziesiêæ z³otych
dawali! A toæ¿ê to samo!
Nu, to co, ¿e to samo? odrzek³ flegmatyczie handel . Ja siê namySla³...
Dajcie¿ ju¿ tak dziesiêæ z³otych, jakeScie dawali. Miejcie¿ sumienie!...
Nu. ja sumienie mam! ¯eby ja sumienie nie mia³, toby ja oSm z³otych da³, a ¿e ja sumie-
nie mam. to ja dam równe dziewiêæ.
A ¿eby was Bóg ciê¿ko skara³ za moj¹ krzywdê -jêknê³a matka.
Co to skara³! szarpn¹³ siê handel . Za co skara³?... Czy ja darmo chcê wzi¹æ? Czy
ja plewy dajê? Nu, ja dajê gotowe pieni¹dze.
Matka nic ju¿ nie odpowiedzia³a, twarz jej by³a tak bia³a, jak kr¹¿ek op³atka. Kiedy ¯yd
liczy³ pieni¹dze, Felkowi oczy lata³y za ka¿d¹ dziesi¹tk¹. Co tylko która by³a choæ trochê star-
ta, natychmiast j¹ z szeregu wyrzuca³, krzycz¹c, ¿e fa³szywa. ¯yd syka³ z pocz¹tku, potem
rozczerwieni³ siê tak, jakby go apopleksja tkn¹æ mia³a, zamierzy³ siê raz nawet na Felka,
doprowadzony do ostatniej pasji, a¿ nagle uSmiechn¹³ siê, doby³ z kamizelki grosz dobrze
sczernia³y i podaj¹c go Folkowi rzek³:
Nu, ty m¹dry ch³opiec! Ty urzêdnikiem bêdziesz! Na, tobie na piernik!
Ale Felek grosza me bra³.
Tu patrzcie, gdzieScie nie do³o¿yli trojaka rzek³ stukaj¹c palcem w kupkê groszaków
maj¹c¹ przedstawiaæ z³otówkê. Tu do³Ã³¿cie, a mnie nie zawracajcie piernikami g³owy!
¯yd cmoka³ coraz silniej z podziwu.
A kluger Bub szepn¹³ sam do siebie.
Nareszcie doliczyli siê jakoS. ¯yd z ³oskotem ¿elazko, moxdzierz i rondel do brudnego
worka wrzuci³, a mnie matka pos³a³a po wêgle i po chleb.
Kiedy ojciec przyszed³, pali³ siê ju¿ w piecu ogieñ, a my popijaliSmy kolejno wodziankê
z ¿elaznego garnczka.
Ojciec w progu przystan¹³, popatrzy³ na ogieñ, na nas. potem po izbie spojrza³, a kiedy
wzrok jego zatrzyma³ siê na opró¿nionej pó³ce, spuSci³ oczy i na palcach do ³Ã³¿ka matczyne-
go podszed³.
Nied³ugo jakoS potem zel¿a³o. Ogromny huk pêkaj¹cych lodów na WiSle s³ychaæ by³o nocami.
Wêgiel jednak ci¹gleSmy jeszcze kupowali, bo wilgoæ w izbie by³a taka. ¿e siê po Scianach s¹czy³o.
Stancja nasza wypró¿ni³a siê do czysta.
Na glanc... -jak mówi³ Felek.
Posz³a gorsza matczyna suknia, poszed³ zegar, posz³a balia, a kiedy i p³aszcz ojca granato-
wy poszed³, straci³em zupe³nie wiarê w te rzeczy, które s¹ ,,raz na ca³e ¿ycie , zw³aszcza po
niedawnym doSwiadczeniu z ¿elazkiem.
ChodziliSmy teraz po pustej izbie, jakby po koSciele, a Felek huka³ z³o¿ywszy przy ustach
d³onie, ¿eby mu echo odpowiada³o. Pan doktor wszak¿e przychodzi³ do matki, a i do apteki
lata³em. Garnek ¿elazny te¿ jeszcze by³. aleSmy rzadko kiedy obiad gotowali; uwarzy³o siê
ziemniaków na rano. to i na wieczór by³y. a w po³udnie toSmy latali za kotami gospodarza,
bo okrutnie po dachach wrzeszcza³y.
32
Jednego razu ojciec u kuferka na ziemi przysiad³, otworzy³ go i d³ugo medytowa³ nad nim.
A by³a tego dnia du¿a odwil¿. Z dachów ciek³o, wróble siê dar³y, a s³oñce pierwszy raz tej
zimy do naszej suteryny zajrza³o. Ale matce by³o znowu gorzej. Ca³¹ noc kaszel j¹ mêczy³,
a piæ to wo³a³a wiêcej ni¿ piêæ razy. Lekarstwa nie by³o. Felek wspi¹³ siê na palce i ojcu przez
ramiê patrzy³, MySla³, ¿e Bóg wie, co zobaczy, a tymczasem nic. Ojciec tylko g³ow¹ kiwa³,
w¹sy skuba³ i patrzy³ w milczeniu na czerwone, le¿¹ce na dnie zawini¹tko. Siêgn¹³ wreszcie
po nie, harmonijkê wyj¹³ i siad³szy na matczyny m ³Ã³¿ku graæ zacz¹³.
Matka o¿ywi³a siê nieco s³uchaj¹c, kaza³a sobie Piotrusia podaæ do ³Ã³¿ka, a i my stanêli-
Smy w pobli¿u.
Zrazu gra³ ojciec weso³o, a graj¹c tak mówi³ do matki:
Pamiêtasz. Anulka, Bielany? Pamiêtasz, jak my siê to poznali? Jakem ci to przygrywa³ id¹cy?
Pamiêtam, serce rzek³a matka z cicha.
Albo to, pamiêtasz?... To ci by³o w Trójcê, na odpuScie, na Solcu...
Pamiêtam szepnê³a matka.
Têgi sztajer ! mrukn¹³ do mnie Felek szturchn¹wszy mnie pod ¿ebro.
Mia³aS wtedy tê ró¿ow¹ w kratkê sukniê i okrutnie mi siê potem bez ciebie cni³o, coS ze
trzy dni mówi³ ojciec miêkkim g³osem. A to Anulka?...
Tego nic wiem...
Jak nie wiesz?... To przecie by³o na Woli, co my tam ze szwagrem poszli, com to kuflem
cisn¹³ w tego Niemca, ¿e siê do ciebie przysiad³...
A prawda! . -o szepnê³a matka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]