[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdzie podział się Ryder? zaczęła znów zastanawiać
siÄ™ Brenna. Dlaczego jego osoba zaprzÄ…ta teraz jej
myśli? Przecież ma gościa. Damon Fielding przyjechał
z daleka, żeby przemówić jej do rozsądku. Powinna
myśleć o nim i cieszyć się, że tak się o nią troszczy!
- Brenno - zaczął znów Damon . - %7łyjesz przecież
w realnym świecie, a nie w wyidealizowanej społeczności,
gdzie wszyscy postępują zawsze zgodnie z kodeksem
etycznym. BÄ…dz rozsÄ…dna! Paul Humphrey
niedługo przechodzi na emeryturę. Nie możesz występować
przeciwko niemu. Nie masz żadnych szans
wygrania swojej sprawy. Wszyscy uwierzÄ… jemu, a nie
tobie. Nic sobÄ… jeszcze nie reprezentujesz. Masz tylko
doktorat i znajdujesz się na najniższym szczeblu
akademickiej kariery. Zaszkodzisz sobie, a być może
nawet zaprzepaścisz całą swoją przyszłość, jeśli
wybitnego poważanego naukowca oskarżysz o takie
rzeczy.
- Teraz się nie dziwię, że studenci tak chwalą
twoje wykłady. - Brenna uśmiechnęła się z przymusem.
- Argumenty są bez zarzutu, a sposób ich przedstawienia
jest wręcz doskonały! - Wyjęła patelnię
i nad miską zaczęła rozbijać jajka. - Ale mnie nie
przekonasz. Naprawdę nie wiem, czy będę w stanie
wrócić po wakacjach do naszego college'u i nadal
pracować z tym nieuczciwym człowiekiem.
- JesteÅ› idiotkÄ…! - wykrzyknÄ…Å‚ Damon. Ledwie
panował nad sobą.
Ma powody, żeby się złościć, pomyślała Brenna.
Jest zmęczony długą podróżą, nie jadł jeszcze śniadania,
usiłuje udowodnić niemądrej pracowniczce instytutu,
jak zle się zachowuje i wyperswadować bezsensowne
kroki , które zamierza podjąć.
- Wrócisz do pracy i dobrze o tym wiesz! Nie masz
wyjścia. Co innego mogłabyś robić? Zasilić krąg
bezrobotnych wykładowców filozofii, których nikt
nie potrzebuje? Upłyną miesiące, a nawet lata, zanim
w swoim zawodzie dostaniesz jakaÅ› pracÄ™!
- A moja godność i szacunek do samej siebie?
- spytała sucho Brenna, zaciekle ubijając jajka.
- Co dadzą ci one w świecie pełnym Humphreyów?
Stosunki w naszym college'u sÄ… identyczne, jak na
wszystkich innych uczelniach. Jeśli chcesz coś osiągnąć,
musisz zachowywać się tak, jak pozostali. Nie wolno
ci atakować żadnych autorytetów, a zwłaszcza szefów,
bo przyniesiesz sobie szkodÄ™ i wyjdziesz na idiotkÄ™!
- Damonie, mówisz tak, jakbyśmy żyli w świecie
wielkiego biznesu, gdzie panujÄ… prawdziwie wilcze
obyczaje. Manipulacje, walka o stołki, przeróżne
taktyki podjazdowe, a przede wszystkim główna zasada
nie narażania się szefom! - Brenna zamilkła na chwilę.
- Tak. Jest dokładnie tak, jak mówisz. - Damon
był już naprawdę rozwścieczony. - Wszędzie każdy
sukces ma swojÄ… cenÄ™.
- Uważasz, że powinnam ją płacić?
- Oczywiście. Jako wkład w przyszłą karierę.
- Cel uświęca środki? Czy ty w ogóle wiesz, co
mówisz? Cały czas chodzi przecież o kradzież i nieetyczne
zachowanie. Czy pochwalasz takie czyny?
W tym momencie Brenna zorientowała się, że
posunęła się za daleko. Zobaczyła, jak Damon
gwałtownie czerwienieje i nagle poczuła, jak silna
ręką wymierza jej policzek.
Spojrzała na niego przerażona i w tym momencie
zobaczyła, że powalony mocnym uderzeniem pada
jak ścięty na ziemię.
Dopiero teraz zauważyła Rydera.
ROZDZIAA PITY
- Damonie! - Brenna podeszła szybko do leżącego.
Kiedy klęczała j u ż obok niego, dobiegł ją opanowany,
spokojny głos Rydera:
- Zostaw go. Nic mu się nie stało. Zaraz przyjdzie
do siebie.
Damon jęknął i otworzył oczy. Brenna gniewnym,
oskarżycielskim wzrokiem zmierzyła Rydera, który
stał spokojnie, tak jakby nic się nie stało. Był teraz
ubrany w codzienne czarne dżinsy i białą sportową
koszulę. Wyglądał nienagannie, tylko włosy miał
nieco zwichrzone, zapewne w wyniku incydentu
z Damonem. Jego srebrzyste, pełne uczucia oczy były
odbiciem wydarzeń poprzedniej nocy.
Spojrzenie Rydera napełniło Brennę niesmakiem
jeszcze bardziej ją rozzłościło.
- Nie było żadnego powodu do tak brutalnego
zachowania! - wybuchnęła z gniewem. - Czy zawsze
siłą rozstrzygasz spory i załatwiasz wszystkie sprawy?
Czy zawsze bez zastanowienia posuwasz się do użycia
przemocy? Człowiek, którego właśnie uderzyłeś, jest
m o im kolegÄ… z college'u! To szanowany profesor
filozofii! Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co uczyniłeś?
- Oczy Rydera stały się nieprzeniknione. Popatrzył
na Brennę i spokojnie powiedział:
Zasłużył na karę. Przecież cię uderzył.
To była moja wina! I słusznie zostałam ukarana!
wykrzyknęła. - Powiedziałam mu straszne rzeczy,
obraziłam go.
Zachowałam się w sposób niewybaczalny w stosunku
do człowieka, który w trosce o moje dobro przejechał
szmat drogi, żeby mi pomóc i przemówić do rozsądku
Jak mogłam tak zle potraktować Damona? zapytywała
samÄ… siebie zrozpaczona Brenna.
- Zostaw faceta w spokoju. Wstań i podejdz do
mnie. - Do Rydera jakby nie dotarły pełne wyrzutu
słowa Brenny. Spojrzał na leżącego, który właśnie,
podniósł rękę i dotykał nią obolałej szczęki.
Brenna nawet się nie poruszyła. Z niepokojem
w głosie zwróciła się do Damona:
- Tak mi przykro za to , co się stało! Przepraszam
za moje słowa. Uwierz mi , nie chciałam cię obrazić.
Czy dobrze się czujesz? Pozwól, że ci pomogę...
- Brenno, powtarzam po raz ostatni, zostaw go
w spokoju i chodz do mnie. Jeśli tego zaraz nie
zrobisz, ja sam...
Tym razem słowa Rydera dotarły do Brenny. Te
aksamitny timbre jego głosu słyszała już przedtem,
kiedy próbował jej coś nakazać. Wiedziała, że jest
przejawem woli, której trzeba się poddać. Podniosła
się z klęczek, nie odrywała jednak wzroku od Damona.
Uniósł się trochę, z widocznym trudem usiadł na?
ziemi i skupił teraz całą uwagę na Ryderze.
- Brenno, a co to za prymityw? Twój przyjaciel?
A więc tak spędzasz letnie urlopy! Zabawiasz się
z ogierem! N i c dziwnego, że takiego ćwoka ukrywasz
przed całym światem!
- To nie jest tak, jak myślisz. Posłuchaj, ja...
-zaczęła tłumaczyć się Brenna. Rozwścieczony Damon
pragnął zadośćuczynienia za swoje upokorzenie, chciała
ułagodzić jego gniew. Miała poczucie winy.
- Dość tego gadania - przerwał sucho Ryder.
- Przypominam, w razie gdybyście o tym zapomnieli,
że ja jestem tu panem sytuacji i nie mam ochoty
dłużej wysłuchiwać oskarżeń, przeprosin i innych
bezsensownych komentarzy. Profesorze - zwrócił się
do Damona - nic się panu nie stało i świetnie pan
o t y m wie. Proszę wstać i szybko się stąd wynosić.
A na koniec małe ostrzeżenie. Jeśli jeszcze raz podniesie
pan rękę na Brennę, zachowam się znacznie brutalniej.
Czy to jasne?
- A idz do diabła! - warknął w odpowiedzi
Damon. Wstał i niechętnym krokiem ruszył do
wyjścia.
Kiedy Brenna w przepraszającym geście wysunęła
rękę, by dotknąć Damona, wystarczyło tylko jedno
spojrzenie Rydera, by szybko się cofnęła. Patrzyła na
wychodzącego mężczyznę. Znikał z jej życia i wraz
z jego odejściem musiała się pożegnać z dalszą pracą
w college'u. Damon zostanie niebawem nowym
dyrektorem instytutu i z pewnością dzisiejszego
incydentu jej nie daruje. Tak więc, na skutek ingerencji
Rydera, sprawa przyszłej kariery została przesądzona
bez jej udziału. %7ładnej decyzji Brenna podejmować
j u ż nie musiała. Gdy tylko za Damonem zatrzasnęły
się z hukiem drzwi, z roziskrzonym wzrokiem zwróciła
siÄ™ do Rydera:
- Czy wiesz, co zrobiłeś? Jak śmiałeś tu wchodzić
i tak się zachowywać! Zrujnowałeś całe moje życie!
Popatrzył na nią przez chwilę.
- Brenno, wszedłem i zobaczyłem mężczyznę wymierzającego
ci policzek. Miałem stać i spokojnie
patrzeć na to, co się dzieje? Co, twoim zdaniem,
powinienem zrobić?
- Należało zachować się w sposób rozsądny i cywilizowany.
Zamiast używać pięści, trzeba było zadać
parę pytań i dowiedzieć się, o co chodzi.
Ryder uniósł brwii wzruszył ramionami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]