[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Edward zamknął oczy i policzył do dziesięciu.
- O rany! - gwizdnęła Bella chwilę pózniej, obracając w rękach różową kopię mandatu. - Sto
czterdzieści pięć dolarów!?
- Bella! Zechciej zrobić mi przyjemność, dobrze? - Edward mówił cicho, ale palce, którymi ściskał
kierownicę, aż zbielały mu na kostkach. - Usiądz i przez chwilę bądz cicho.
- Ed, wiem że jesteś przygnębiony...
- Przygnębiony? - syknął. - Przecież uznano mnie tylko za seksualnego zboczeńca. Dlaczego
miałbym być przygnębiony?
- Nie przesadzaj. Nie było aż tak zle. Byłabym zapomniała - wczoraj wieczorem telefonowała twoja
sekretarka.
- Rozmawiałaś z Lindą? - %7łołądek ścisnął mu się w supeł.
- Wyluzuj się. Powiedziałam jej, że pracuję w recepcji i poleciłeś mi odbierać telefony pod twoją
nieobecność. Znalazła ci pokój.
- Nareszcie jakaś dobra wiadomość - odetchnął z ulgą.
- Powiedziałam jej, że zmieniłeś zdanie.
- Coo? - Omal nie wjechał na przeciwległy pas.
42
- Musiała znać odpowiedz natychmiast - Bella zamachała bezradnie rękami i głos załamał się jej
lekko - a ja nie wiedziałam, jak długo będą trzymać cię w więzieniu.
- Zadzwonię do niej pózniej. Teraz myślę z rozkoszą nawet o połamanej kanapie w tym piekielnym
hotelu. Zadzwonię, żeby ją naprawili.
A może, zastanowił się w duchu, Bella sądzi, że będziemy spać w jednym łóżku? Po tym, co stało
się wczoraj wieczór? Tylko że po kilku godzinach rozmyślań w więzieniu Edward powziął głębokie
przekonanie, że wyłącznie idiota poszedłby do łóżka z najlepszą przyjaciółką byłej narzeczonej.
Zdawało się mu, że Bella coś do niego czuje, a on nie miał zamiaru niszczyć ich przyjazni. Ani zniżać
się samemu do poziomu niezliczonej rzeszy uganiających się za nią facetów.
- Już naprawiona. - Bella uśmiechnęła się leciutko. - Dziś rano wsunęłam dwadzieścia dolców
jednemu takiemu z ekipy remontowej. Zrobił to w pięć minut.
- Zwietnie. Dziękuję ci.
Zapadła długa cisza. Po chwili oboje odezwali się jednocześnie:
- Jeśli chodzi o wczorajszy wieczór... - zaczęła Bella.
- Chciałem cię przeprosić... - wybąkał Edward.
Spojrzeli na siebie i wybuchnęli wymuszonym śmiechem.
- To wszystko wina księżyca i gwiazd...
- ... oraz piwa i szumu morza - dodała.
- Czułem się odrzucony po tym nieszczęsnym ślubie.
- A ja byłam samotna...
- Zrobilibyśmy wielki błąd...
- Ogromny...
- Gigantyczny. Przecież jesteś najlepszą przyjaciółką Jessici.
- A ty jej byłym narzeczonym.
- Dobrze, że jesteśmy zgodni - powiedział, myśląc jednocześnie, że Bella jest niewiarygodnie
piękna. Zrobiło mu się dziwnie smutno.
- Absolutnie zgodni - potwierdziła Bella z zadowoloną miną.
Następnego dnia rano Bella, wyciągnięta na leżaku, rozmyślała o wszystkich głupstwach, które
zrobiła w swoim raczej krótkim życiu. Nic jednak nie dorównałoby temu, co miała zamiar zrobić
wczoraj. I co na pewno byłaby zrobiła, gdyby na plaży nie pojawił się policjant.
Całe szczęście; że Edward podzielał jej zdanie. Oboje, klucząc i omijając starannie drażliwy temat
erotycznego napięcia, które iskrzyło między nimi, ustalili wczoraj, że wszelki kontakt cielesny byłby
pomyłką. Logika podpowiadała jej, że to najwłaściwsze rozwiązanie, ale emocje burzyły się na myśl o
tym. Wieczorem, na plaży, Edwardowi udało się poruszyć w niej uczucia, których żaden mężczyzna
jeszcze nie dotknął. A ona, wbrew swoim zasadom, zamknęła oczy, kiedy się całowali.
Trudno. Musiała pamiętać, że Edward wciąż kocha Jessicę. Nie mówiąc o tym, że gdyby, nie daj
Boże, wrócili teraz do Savannah jako para, Jessica nigdy by nie uwierzyła, że wcześniej nie knuli
niczego za jej plecami. I jeszcze jedno. Ona była dzieckiem slumsów. Edward pochodził ze znanej i
szanowanej w mieście rodziny. Gdyby nie seks, nawet by na nią nie spojrzał.
Co jest? zdenerwowała się. Nigdy dotąd nie przejmowałam się takimi rzeczami. Teraz telegraf w jej
głowie zarejestrował pilną wiadomość:  Uwaga! Serce wystawione na niebezpieczeństwo. Postępować z
wielką ostrożnością".
- Nasze ścieżki wciąż się krzyżują - odezwał się znajomy, modulowany głos.
Bella otworzyła oczy i zobaczyła stojącego nad nią Enrica, w słomkowym kapeluszu i w obcisłych,
gładkich slipkach, które tak lubią nosić Europejczycy. Przypomniała sobie, że Edward powiedział
kiedyś, iż takie slipki działają z siłą dziadka do orzechów.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- To chyba przeznaczenie - ciÄ…gnÄ…Å‚ zachwycony Enrico, opacznie rozumiejÄ…c jej reakcjÄ™.
- Raczej mała plaża - rzuciła cierpko.
43
Nie miała ochoty ani cierpliwości do rozmowy. Była zajęta czymś innym.
- Właśnie się zastanawiałem, czy nie zainteresowałby cię pomysł wspólnej kolacji?
Poruszył gęstymi brwiami. Bella z politowaniem pomyślała, że nie wiedzieć czemu większości
mężczyzn ten gest wydaje się prowokujący.
- Mam inne plany - skłamała. - Ale dziękuję za zaproszenie.
- Czy masz też plany na deser? - zapytał Enrico chrapliwym tonem, żeby lepiej zrozumiała aluzję.
- Jestem na diecie - odpowiedziała krótko i sięgnęła po książkę.
- Czy mężczyzna, którego spotkałem w barze, jest twoim chłopakiem? - Enrico nie dawał się
spławić.
- Nie. Mężem!
- Ooo! - Był wyraznie zaskoczony. - I znowu zostawił cię samą?
- Chciałam być sama!
Tym razem Enrico zrozumiał i pożegnał się z nią, bezczelnie mierząc wzrokiem jej nowy czerwony
kostium. Wzdrygnęła się z odrazą i bezwiednie zaczęła myśleć o Edwardzie. Od wczorajszego wieczora,
kiedy po zjedzonej samotnie kolacji wróciła do pokoju i ułożyła się na głupim, falującym jak ocean
łożu, nie robiła niczego innego, tylko marzyła o nim.
Dość tego, uznała i podniosła się energicznie. Trzeba coś zjeść. W znajomym barze zamówiła hot [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed