[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na zewnątrz, w pobliżu okna, którego góra była otwarta.
- I to wszystko? - zawołał Colin z niesmakiem. - Takie proste!
- Prawda? - zaśmiał się Herkules Poirot. - Widzicie? Jesteście rozczarowani!
- Mniejsza o to - odparł Michael. - W każdym razie teraz wiemy wszystko.
- Naprawdę? - mruknął do siebie Poirot. - Ja nie wiem. Ja, którego zawód
polega na tym, żeby wiedzieć wszystko.
Wyszedł do hallu, potrząsając głową w zadumie. Chyba dwudziesty raz
wyjął z kieszeni zmięty kawałek papieru. NIE JEDZ ANI KSA PUDDINGU.
KTOZ, KTO CI DOBRZE %7Å‚YCZY.
Herkules Poirot potrząsnął głową z namysłem. On, który potrafił wyjaśnić
wszystko, nie umiał wytłumaczyć tego! Poniżające. Kto to napisał? Dlaczego to
zrobił? Dopóty nie zazna chwili spokoju, dopóki tego nie odkryje. Nagle wyrwał go
z zadumy dziwny, sapiący oddech. Rozejrzał się bystrze. Na podłodze dostrzegł
jasnowłosą postać w kwiecistym kombinezonie, ze szczotką i śmietniczką. Patrzyła
na papier w jego ręce szerokimi oczami.
- Och, sir - powiedziało stworzenie - Och, proszę pana.
- Kim jesteś, mon enfant*? - zapytał uprzejmie Poirot.
- Annie Bates, proszę pana. Przychodzę pomagać pani Ross. Nie zamierzałam
zrobić nic złego... nic, czego nie powinnam zrobić. Chciałam dobrze, sir. Uważałam,
że to dla pańskiego dobra.
Poirota nagle oświeciło. Podniósł wygnieciony papier.
- Ty to napisałaś, Annie?
*
fr. Moje dziecko.
- Nie chciałam nic złego, sir. Niczyjej krzywdy.
- Oczywiście, że nie chciałaś, Annie. Uśmiechnął się do niej.
- Opowiedz mi wszystko. Dlaczego to napisałaś?
- Chodziło o tych dwoje, sir. Pana Lee-Wortleya i jego siostrę. Ona na pewno
nie była jego siostrą. Nikt z nas tak nie myślał! Nie była wcale chora. Zdołaliśmy
się zorientować. Uważaliśmy, i to wszyscy, że dzieje się coś dziwnego. Powiem to
panu zwyczajnie. Byłam w łazience i zmieniałam ręczniki i słyszałam wszystko
przez drzwi. Był w jej pokoju i rozmawiali. Słyszałam, jak on mówił: Ten
detektyw, który przyjeżdża, to jest ten Poirot. Musimy coś z tym zrobić. Musimy
usunąć go z drogi jak najszybciej . Potem on zapytał ją paskudnym, ponurym
tonem, ściszając głos: Gdzie to włożyłaś? . A ona odpowiedziała: Do puddingu .
Och, sir, serce skoczyło mi tak, że omal nie stanęło. Myślałam, że zamierzają otruć
pana czymś, co jest w świątecznym puddingu. Nie wiedziałam, co robić! Pani Ross
nie chciałaby mnie nawet słuchać. Potem przyszedł mi do głowy pomysł i
napisałam do pana ostrzeżenie. Poszłam i położyłam kartkę na poduszce, żeby
znalazł pan ją, idąc spać - Annie przerwała zadyszana.
Poirot przyglądał się jej chwilę.
- Pewnie oglądasz dużo kryminałów, Annie. A może to telewizja tak na
ciebie wpływa? Najważniejsze, że masz dobre serce i dobre pomysły. Jak wrócę do
Londynu, przyślę ci prezent.
- Och, dziękuję. Bardzo panu dziękuję, sir.
- A co chciałabyś dostać?
- Co bym chciała? Mogę dostać, co tylko zechcę?
- W granicach rozsÄ…dku.
- Och, czy mogłabym dostać kosmetyczkę? Prawdziwą, szykowną,
wystrzałową kosmetyczkę, taką, jak miała ta siostra pana Lee-Wortleya, co to nie
była jego siostrą?
- Tak - odparł Poirot. - Myślę, że dałoby się to załatwić. Ciekawe - zadumał
się. - Oglądałem kiedyś w muzeum zabytki z Babilonu czy podobnego miasta
liczącego tysiące lat i między nimi też były kosmetyczki. Serce kobiety się nie
zmienia.
- Słucham? - spytała Annie.
- Nic takiego. Coś mi się przypomniało. Będziesz miała swoją kosmetyczkę,
dziecko.
- Dziękuję panu. Naprawdę dziękuję bardzo. Zachwycona Annie wyszła.
Poirot patrzył za nią, kiwając głową z satysfakcją.
- A teraz - powiedział do siebie - wyjeżdżam. Nie ma tu nic do roboty.
Niespodziewanie dwa ramiona oplotły jego szyję.
- Gdyby tylko zechciał pan stanąć pod jemiołą - powiedziała Bridget.
Herkules Poirot ucieszył się. Ucieszył się bardzo. Powiedział sobie, że to było
bardzo dobre Boże Narodzenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]