[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakimś tajemniczym miejscu, którym, jak się domyśliłem ze wstydliwego opisu, był
prawdopodobnie ustęp.
 I przesiedziała tam, dopóki jej pani nie wróciła.
Przyszedłem do Jałowcowego Dworku na parę minut przed lunchem. Joanna stała
bezczynnie w saloniku przy oknie z taką miną, jak gdyby błądziła myślami o setki
mil stÄ…d.
 Co porabiałaś całe rano?  spytałem.
68
 Och& czy ja wiem& ! Nic specjalnego! Wyszedłem na werandę. Na stoliku stały
dwie szklanki po sherry, a obok stolika tkwiły trzy krzesła. Na jednym leżało
coś, czemu przyjrzałem się ze zdumieniem.
 Cóż to jest, u licha?
 Ach&  rzekła Joanna  zdaje się, że to fotografia jakiejś chorej wątroby
czy śledziony& Doktor Griffith przypuszczał, że mnie to zainteresuje.
Obejrzałem fotografię z zainteresowaniem. Każdy ma swój indywidualny sposób
ubiegania się o względy kobiety. Ja, na przykład, nigdy bym się nie uciekał do
fotografii śledziony bez względu na to, czy byłaby ona zdrowa, czy chora.
Niewątpliwie jednak Joanna ma, czego chciała!
 To wygląda bardzo nieprzyjemnie  powiedziałem, z czym Joanna od razu się
zgodziła.
 Jak się czuje Griffith?  spytałem.
 Wyglądał, jakby był zmęczony i nieszczęśliwy. Mam wrażenie, że go coś
dręczy.
 Może nieuleczalnie chora śledziona?  spytałem.
 Nie pleć głupstw! Mam na myśli coś poważnego.
 A ja bym powiedział, że ten człowiek dręczy się tobą! Bardzo bym się
cieszył, gdybyś go zostawiła w spokoju, Joanno!
 Ach, nie gadaj! Nic mu przecież nie zrobiłam!
 Kobiety zawsze tak mówią!
Joanna obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Chora śledziona zaczynała
wyginać się rozpaczliwie pod działaniem słońca. Wziąłem fotografię za jeden róg
i przeniosłem do saloniku. Nie odczuwałem w stosunku do niej specjalnego afektu,
przypuszczalnie jednak był to jeden ze skarbów Griffitha.
Pochyliłem się, żeby wyciągnąć z dolnej półki jakąś ciężką książkę, do której
mógłbym włożyć fotografię. Wyciągnąłem pokazne stare tomisko, zawierające czyjeś
kazania.
Książka otworzyła się sama w moich rękach w nieoczekiwany sposób i od razu
zrozumiałem dlaczego. Ze środka wycięto starannie kilka kartek&
Patrzyłem na książkę jak skamieniały. Potem spojrzałem na kartę tytułową.
Wydanie z roku 1840.
Nie było żadnych wątpliwości. Miałem przed sobą książkę, z której wycięto
kartki potrzebne autorowi anonimów. Kto mógł to zrobić?
Przede wszystkim mogła to być sama panna Emilia Barton i o niej należało
pomyśleć w pierwszym rzędzie. Ale mogła to być pani Partridge&
Istniały jeszcze inne wątpliwości. Kartki mógł wyciąć każdy, kto znalazł się
chwilowo sam w pokoju, a więc któryś z gości, czekający w saloniku na pannę
Emilię, lub ktoś, kto przyszedł w interesie.
Nie, to nieprawdopodobne. Zauważyłem, że kiedyś, gdy przyszedł do mnie
urzędnik z banku, pani Partridge wprowadziła go do małego gabineciku w tyle
domu. Widocznie taki panował tu zwyczaj.
A więc ktoś z gości? Ktoś  zajmujący poczesne miejsce w tutejszym światku& 
Pan Pye? Aimée Griffith? Pani Dane Calthrop?
* * *
W tej samej chwili rozległ się gong i poszedłem do jadalni.
Po lunchu powiedziałem Joannie o moim odkryciu. Omówiliśmy ten fakt ze
wszystkich możliwych punktów widzenia. Wreszcie zaniosłem książkę na posterunek
policji.
Moje odkrycie zostało tam przyjęte entuzjastycznie, klepano mnie po plecach,
a przecież był to tylko szczęśliwy zbieg okoliczności.
Inspektora Gravesa nie było, natomiast zastałem Nasha, który natychmiast
zatelefonował do kolegi. Zapowiedział też, że zbada się odciski palców, chociaż
nie miał wielkiej nadziei na jakieś rewelacje. I istotnie, znaleziono odciski
palców moje, pani Partridge i na tym koniec. Zwiadczyło to jedynie o tym, że
pani Partridge sumiennie wyciera kurze.
Następnie zapytałem Nasha, jak postępuje dochodzenie.
69
 Ciągle zacieśniamy koło, drogi panie. Wyeliminowaliśmy już wszystkich,
którzy bezwzględnie nie wchodzą w rachubę.
 Aha  powiedziałem.  A kto pozostał? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed