[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rem, ale nie pokazała się w hotelu. Martwię się o nią. Coś się mogło
stad.
Recepcjonistki nie wzruszały jego problemy. Wyraznie miała go
dość.
- Proszę pana, mogę panu jedynie powiedzieć, że pani Kamiń
ski wzięła kilka dni urlopu. Dać panu numer jej pagera?
- Mam. Dzwoniłem, nie odpowiada!
- W takim razie proszę zostawić jeszcze jedną wiadomość.
Przełączam pana...
- Proszę poczekać! - wrzasnął, ale w słuchawce rozległ się już
sygnał automatycznej sekretarki. Rzucił słuchawką i zaklął głośno.
Cofnął się i kopnął swoje biurko najmocniej, jak potrafił. Ryknął
z bólu.
- Przepraszam pana... - Linda wsunęła głowę przez drzwi -
Czy wszystko w porzÄ…dku?
Alan ze świstem wciągnął powietrze.
- Nic mi nie jest, Lindo - powiedział, kuśtykając w stronę wie
szaka. - Odwołaj, proszę, wszystkie spotkania zaplanowane na po
południe.
Nałożył marynarkę i wyszedł z biura.
Pamela mieszkała w miłym, małym domku w dzielnicy modnej
wśród artystów. Alan przypuszczał, że kupując tę nieruchomość,
zrobiła niezłą inwestycję. Przyjeżdżał tam po Pam, kiedy wybierali
się gdzieś razem, nigdy jednak nie zaprosiła go do środka. Wąski
podjazd był pusty, w oknach zauważył opuszczone żaluzje. Lampa
nad drzwiami była zapalona. Pewnie miała sugerować, że właści
cielka jest w dornu.
Wszedł po schodkach. Na progu znalazł poranną gazetę. Zapu
kał kilka razy. Cisza. Obszedł dom i zastukał do drzwi kuchennych,
Po dziesięciu minutach wrócił do samochodu. Siedział przez chwilę,
waląc bezmyślnie pięścią w kierownicę.
- Gdzie jesteś, Pam? - zawył żałośnie. - Gdzie jesteś?
Oparł głowę o zagłówek i znieruchomiał. Po chwili wyprosto
wał się, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył w stronę biura Jo
Montgomery. Właściwie sam nie był pewien po co. Wiedział tylko,
że musi odnalezć Pam.
Miał pecha. Kiedy zapukał i zajrzał do środka, zobaczył Jo
w ramionach Johna Sterlinga. Na widok Alana odskoczyli od siebie
jak oparzeni. Jo poprawiła nerwowo ubranie.
- Alan! - rzuciła, z trudem łapiąc oddech. - Cóż za miła nie
spodzianka.
- Nie słyszeliśmy, jak wszedłeś. - John uśmiechnął się zdawkowo.
- Naprawdę? Ciekawe dlaczego? - powiedział oschle Alan. -
Jo, czy mógłbym zamienić z tobą słowo?
- Pewnie - odpowiedziała szybko i spojrzała na wyraznie nie
zadowolonego Johna.
- Chodzi o Pam - wyjaśnił Alan.
- Jo, zobaczymy się w domu. - John pocałował ją szybko i
z wymuszoną uprzejmością kiwnął głową w stronę Alana.
- Masz ochotę na filiżankę kawy? - zapytała Jo po wyjściu
męża.
Alan pokręcił głową.
- Szukam Pam. Pomyślałem sobie, że możesz wiedzieć, co się
z niÄ… dzieje.
Jo uciekła spojrzeniem w bok. Alan poczuł ulgę. Znała kryjówkę
Pam, a to oznaczało, że nie stało się nic złego.
- Zostawiłeś jej wiadomość? - zapytała.
- Oczywiście.
- Może nie mogła oddzwonić.
- Gdzie ona jest?
- Alan...
- Muszę się z nią zobaczyć, Jo. To bardzo ważne.
- Obiecałam, że nikomu nie powiem...
- Jo, powinnaś o czymś wiedzieć. - Westchnął głęboko. - Coś
zaszło między mną a Pam, kiedy byliśmy w Fort Myers.
- Alan, nie wydaje mi się, żeby to była moja...
- Zakochałem się w niej.
Powoli oczy Jo robiły się coraz większe. W końcu uśmiechnęła
siÄ™ szeroko.
- Co?
- Zakochałem się w niej. Jo, przysięgam ci na wszystko, co
święte - podniósł do góry prawą rękę - że to się zaczęło po naszym
rozstaniu.
Zagryzł dolną wargę.
- W Fort Myers zobaczyłem nagle Pam w całkiem innym świet
le. Była pełna ciepła, dowcipna, bystra... - Przerwał na chwilę.
- Jestem przy niej szczęśliwy. Teraz rozumiem, co czujesz, gdy
jesteÅ› z Johnem.
Jo nie kryła łez.
- Alan, nic wspanialszego nie mogło się zdarzyć. Naprawdę
bardzo się cieszę, że jesteście razem.
- Muszę ją znalezć, Jo, i powiedzieć o swoich uczuciach. Na
wet jeśli ona mnie nie kocha. Muszę wszystko jej wyznać.
Jo uśmiechnęła się, ukazując dołeczek w prawym policzku.
- Co powiesz na pięć godzin?
- Jak to pięć godzin?
- Pam jest w Atlancie. Zatrzymała się na kilka dni u przyjaciela.
Alan zmartwiał. -
- Mężczyzny?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]