[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nieprawda, możesz - chciałam powiedzieć, ale nie zrobiłam
tego. Nie potrzebowałam współczucia ze strony Ariel. Nie
potrzebowałam, żeby mówiła o jakiś wyimaginowanych więziach
między mną, a Austinem tylko, dlatego, że oboje straciliśmy swoje
mamy.
21
Straciliśmy. Taa, jasne. Dlaczego zawsze mówi się
straciliśmy, kiedy mamy na myśli śmierć? Mama się nie straciła. A
ja przez ostatnie trzy lata starałam się nie stracić samej siebie. Tak
się właśnie dzieje, kiedy ludzie umierają - rodzina zostaje bez
cząstki siebie. Malutkiego kawałeczka. Kawałeczka, którego już
nigdy nie odzyska.
Ariel wsunęła okulary z powrotem na swoje miejsce. - Jesteś
pewna, że wszystko ok? - zapytała.
- Yhym, tak - odtworzyłam swój uśmiech. - Moja macocha jest
naprawdę złą kobietą. W końcu wysłała mnie tutaj.
- Eh - Ariel zatrzymała się na patio przed domkiem i położyła
mi dłoń na ramieniu. - To się zdarzyło mojej przyjaciółce. To taki
macoszy trik. A twój tato oczywiście na to poszedł.
- Wysłała mnie tutaj, żeby się mnie pozbyć. Wydaje mi się, że
jestem normalna, serio.
Ariel wzruszyła ramionami i ruszyłyśmy dalej. - Wiesz, nie
wydaje mi się, żeby ktokolwiek był normalny - powiedziała. -
21 W oryginale słowo lost, co oznacza zgubić/stracić. W tym akapicie chodziło raczej o
to pierwsze znaczenie dlatego przekaz odrobinÄ™ siÄ™ zmienia. :
Zgubiliśmy. Taa, jasne. Dlaczego zawsze mówi się zgubiliśmy kiedy mamy na myśli śmierć?
Mama się nie zgubiła. A ja sama przez ostatnie trzy lata starałam się nie zgubić. Tak się właśnie
dzieje kiedy ludzie umierają - rodzina zostaje bez cząstki siebie. Malutkiego kawałeczka.
Kawałeczka, którego już nigdy nie odzyska.
79
Never Cry Werewolf
Każdy ma jakieś swoje odchyły. Coś, co uważa, że powinien
ukrywać.
Skinęłam na to w potwierdzeniu.
- Oh, popatrz! - krzyknęła Ariel, wskazując palcem na skaczącą
po sośnie wiewiórkę.
Pokręciłam na nią głową. - Myślałam, że byłaś już na wielu
obozach, nigdy nie widziałaś wiewiórki!
Mrugnęła na mnie. - Apartament mojego taty ma widok na
Central Park. Widywałam już wcześniej wiewiórki. Nie żebym była
tak strasznie z tych 'z naturą za pan brat' jak ty. Pogłoski, że
mieszkałaś w Wisconsin, są prawdziwe, co? - opuściła trochę
okulary, posyłając mi oceniające spojrzenie.
- Jakbym wymyślała cokolwiek, żeby tylko zaimponować
dziewczynom z Puszczyka Plamistego?
- Zdziwiłabyś się, o jakich rzeczach te dzieciaki kłamią - Ariel
uśmiechnęła się. - W każdym bądz razie, podoba mi się twój styl.
Co więc robisz tutaj, w tym 'najbardziej ekskluzywnym ośrodku,
terapii młodzieżowej, na Zachodzie'?
Zaśmiałam się na ten cudzysłów, który zrobiła palcami, i
dodałam, - Sama próbuję to rozgryzć.
- Nie dam rady - zawyła Ariel, dwie godziny pózniej.
Spojrzałam w górę na masywną skałę znajdującą się przede
mną. Uchwyty wciskały mi się w ręce, wraz z każdym
najmniejszym ruchem, ale nawet to nie zadowalało Ariel, która
przebyła dopiero niewielką część wspinaczki na szczyt. Walcząc z
bólem, zacieśniłam uścisk na linie i przypięłam do siebie urządzenie
asekuracyjne. Przymocowana lina biegła ode mnie do góry skały i
zbiegała pózniej w dół, do sprzętu Ariel. Przy kontrolowaniu
80
Heather Davis
natężenia liny pomagałam jej utrzymać stabilność podczas
wspinaczki.
- Dawaj! Zwietnie ci idzie! - dopingowałam ją, tak jak
powinien robić dobry partner. Właściwie, to naprawdę radziła sobie
dobrze jak na kogoś z lękiem wysokości. Błagała wychowawców,
żeby pozwolili jej nie brać udziału w zajęciach, ale jakoś ich to nie
ruszyło. Każdy musiał wspiąć się na Crescent Rock, a przynajmniej
tak nam wmawiali. Pokonywanie przeszkód naturalnych było
częścią tych bzdur o transformacji.
Z platformy na samym szczycie pan Winters machał ręką. -
Potraficie to zrobić! Zmiało!
- Ariel, już prawie jesteś! - krzyczałam.
- Oj! - Austin był na przedzie dziesięciu obozowiczów
wspinających się po ściance. Najwyrazniej musiał wyjaśnić sprawę
z panem Wintersem. Może i sam radził sobie dobrze. To była ulga. -
Partnerze, poluzuj linÄ™!
Jego partner, Charles, popuścił trochę linę przez urządzenie
asekurujące, wypuszczając ją ze swoich rąk, także Austin dosięgną
kolejnego uchwytu.
- Sprawdz tą ściemę - wymamrotał Charles. - Zachowuje się
tak, jakby nigdy w życiu nie był na takim obozie. A pewnie był na
niewysyłany przez wszystkie wakacje od chwili, gdy nauczył się
chodzić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]