[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kocham. Wyślę dzieciakom fajne T-shirty.
- A może po prostu będziesz się dobrze bawić z tym przystojniakiem?
- Taki mam zamiar. Zaraz idziemy popływać.
- Mam nadzieję, że włożyłaś jakieś seksowne bikini.
- Jasne. - Hillary spojrzała na swój konserwatywny jednoczęściowy kostium.
- Dziewczyno, wyluzuj. Zacznij się bawić, flirtować. Nie traktuj wszystkiego tak
poważnie. Kocham cię. Muszę kończyć, bo czeka mnie sprzątanie pokoju gościnnego.
- Ktoś do was przyjechał?
- E... muszę kończyć. Dzieci się biją o gumę do żucia. Cześć. - Claudia rozłączyła
siÄ™.
Hillary rzuciła słuchawkę na łóżko i szybkim krokiem podeszła do garderoby. Nie
czekając, aż się rozmyśli, zrzuciła z siebie czarny kostium i zamiast niego włożyła turku-
sowe bikini. Nigdy nie miałaby odwagi, by kupić sobie coś tak seksownego.
Gdyby to był jedyny kostium w szafie, byłaby zła. Ale miała naprawdę duży wy-
bór. Nie czuła się do niczego zmuszana. A metki świadczyły, że wszystko zostało ku-
pione z myślą o niej.
L R
T
Musiała przyznać, że czuje się w tym bikini znakomicie. Zdjęła z wieszaka je-
dwabną przezroczystą tunikę, która muskała jej skórę jak usta kochanka. Wspięła się na
palce, by zdjąć z górnej półki ręcznik kąpielowy. Ręcznik spadł na podłogę, podniosła
go, chcąc go porządnie złożyć i dopiero teraz zobaczyła...
Troy zamówił dla niej ręcznik z wielką krową. To nie mógł być przypadek. Na to
był zbyt bystry i zbyt spostrzegawczy. Musiał zauważyć jej tabliczkę przy bagażu i tali-
zman, w kształcie krowy.
Claudia ma rację. Nie trzeba traktować wszystkiego z taką powagą. Można się ba-
wić, można flirtować. A facet, który zamawia ręcznik kąpielowy z krową, na pewno ma
poczucie humoru. Przycisnęła go do siebie i pewnym krokiem wyszła na spotkanie wiel-
kiej przygody.
Troy wiedział, że jego asystentka zasługuje na sowitą premię. Przesuwał wzrokiem
po Hillary. Wyglądała tak zachwycająco seksownie, że nie umiał znalezć słów, by to wy-
razić. Niemal przezroczysta szmaragdowa tunika spływała po jej ciele delikatnymi fala-
mi, zatrzymując się w miejscach, które pragnął pieścić.
Polecił asystentce, by wybrała ubrania na wszystkie okazje. Wspomniał tylko, by
dołączyła kilka akcesoriów z krową.
- Znalazłaś wszystko, co potrzebne? - spytał, odzyskując głos.
- A nawet więcej! - Podniosła do góry ręcznik. - Bardzo ci dziękuję.
- Podziękuj mojej asystentce. To jej dzieło.
- Podejrzewam jednak, że to nie ona wybrała ręcznik z krową.
- To prawda, dałem jej wskazówki. Jesteś zadowolona? - Nie mógł się doczekać,
jak zareaguje na kolejne niespodzianki, które dla niej przygotował.
Hillary uniosła małą plażową kosmetyczkę.
- Mogę sobie umyć włosy przy wodospadzie?
- Tutaj możesz robić, co zechcesz. A nawet więcej. - Podał jej plażowy kapelusz z
szerokim rondem, a sam włożył słomkową fedorę.
Wziął torbę z ręcznikami i jedzeniem, które przygotował na przedpołudnie. Objął
Hillary ramieniem i poprowadził ją na taras z przeciwnej strony domu. Z zachwytu aż
L R
T
znieruchomiała. Przez chwilę mógł popatrzeć na to miejsce jej oczami. Z czasem tak się
do niego przyzwyczaił, że przestał zauważać jego piękno.
Na obszernym tarasie była wanna do kąpieli oraz basen wbudowany w ścianę
urwiska. Troy podtrzymywał swój wizerunek beztroskiego playboya, ale w gruncie rze-
czy nie miał wiele wolnego czasu. Kiedy tu przyjeżdżał, zwykle pracował. Poranek przy
wodospadzie, taki jak ten z Hillary, był rzadkością.
- Troy, to niewiarygodne! - Przyklękła i zanurzyła palce w krystalicznie czystej
wodzie. - Nigdy nie wiedziałam takiego basenu. Wygląda, jakby był zawieszony w po-
wietrzu. Prawdziwe cudo architektoniczne. Sam to zaprojektowałeś?
- Pomysł jest mój, ale projekt zostawiłem fachowcom. Mam. znajomego architekta.
Jest prawdziwym artystÄ….
Wstała, otrzepując z wody dłoń.
- Jeden z twoich kumpli ze szkoły?
- Nie, ten akurat nie. - Objął ją w talii i poprowadził w dół schodami wiodącymi z
domu do laguny. - Architekt jest przyrodnim bratem mojego wspólnika. Zbudował ten
dom wyłącznie z miejscowych materiałów.
- Chwileczkę, nic mi nie mówiłeś, że masz partnera w interesach.
- Tak, w firmie produkującej oprogramowanie. - Ich klapki uderzały rytmicznie o
drewniane stopnie. - Wyłożył pieniądze na rozkręcenie firmy.
- Myślałam, że pochodzisz z bogatej rodziny. W gazetach pisali, że twój ojciec...
- %7łe ojciec kupił mi dużą firmę - dokończył za nią. Już dawno pogodził się z fak-
tem, że niektórzy ludzie uważali go za wiecznego młodzieńca na utrzymaniu rodziców.
Przestało mu to przeszkadzać, a nawet okazywało się pomocne, gdy Salvatore go potrze-
bował.
- A jak było naprawdę?
Spojrzał na nią, zaskoczony tym pytaniem.
- Jeden z sympatyków szkoły dał mi pieniądze na rozruch, dlatego nie mogę twier-
dzić, że dokonałem wszystkiego sam.
- Jestem pewna, że te pieniądze zwróciły mu się wielokrotnie.
L R
T
- Nasza firma radzi sobie całkiem niezle. - Troy zerwał z gałęzi czerwony kwiat hi-
biskusa i włożył jej za ucho.
Uśmiechnęła się, dotykając płatków. Tukan siedzący na pobliskim drzewie zatrze-
potał skrzydłami.
- Wspominałeś, że jego przyrodni brat zaprojektował ten dom. Jak się ten architekt
nazywa?
- Jonah Landis.
- Z tych Landisów? - Otworzyła szeroko oczy. - A jego przyrodni brat to Renshaw?
Ale masz znajomości!
Rzeczywiście, rodzina Landis-Renshaw była potężnym rodem finansistów i polity-
ków. Być może dlatego doskonale rozumieli jego potrzebę prywatności. Ten dom był je-
go schronieniem, gdzie jedynym hałasem był szum wodospadu i krzyki małp.
Zwolnił kroku, gdy zeszli do laguny. Postawił torbę na porośniętej mchem skale,
zdjął kapelusz i zrzucił sandały. Zciągnął T-shirt przez głowę i...
Hillary stała na brzegu w bikini, które go zachwyciło. Ze zmysłowym uśmiechem
wchodziła do wody, trzymając w ręce butelkę z szamponem. Jego podniecenie stało się
aż nadto widoczne. Uznał, że najwyższa pora zanurzyć się w chłodnej wodzie. Wspiął się
na najbliższy głaz i skoczył.
Rozgarniał ramionami wodę, podpływając do Hillary. Wyglądała, jakby była naga,
bo jej turkusowy kostium zlewał się z odcieniem wody. Zwietne lekarstwo na jego roz-
budzone libido. To prawda, chciał ją uwieść, ale chciał też w pełni panować nad sytuacją.
A teraz był od tego bardzo daleki.
Wypłynął tuż przy niej i wyjął jej z ręki szampon.
- Mogę ci pomóc?
- Bardzo proszę. - Podała mu butelkę i zniknęła na chwilę pod wodą, by zmoczyć
włosy.
Wycisnął trochę szamponu na dłoń i odrzucił butelkę na brzeg. Delikatnymi ru-
chami zaczął myć jej włosy.
- Co słychać u siostry?
L R
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]