[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Musisz się z nim skontaktować, Davidzie. - W jej głosie pobrzmiewała rezygnacja. - I
tak siÄ™ o wszystkim dowie.
Skinął głową, podszedł i wziął ją w ramiona.
- Wszystko w porządku - wyszeptał - James będzie wiedział, co zrobić.
Popatrzyła na niego ze łzami w oczach.
- Nie pozwolę mu zabrać Anny.
- Nie zrobi tego. On jest naszym przyjacielem. - Nawet dla niego samego to
zapewnienie zabrzmiało nieszczerze.
Otworzyła usta, chcąc jeszcze coś powiedzieć, ale zrezygnowała.
- Zadzwoń - rzuciła tylko krótko, wyśliznęła się z jego objęć i wyszła z pokoju.
Sprawdził numer w notatniku przy telefonie, podniósł słuchawkę i wystukał cyfry.
Dzwięczący ton. Czekając, aż ktoś odbierze, przypomniał sobie tę noc sprzed czternastu lat,
kiedy James Lord złożył Annie pierwszą i jak dotąd ostatnią wizytę.
***
Silny ból pęcherza obudził Davida o trzeciej nad ranem. Wyśliznął się z łóżka i minął na
palcach łóżeczko Anny. Obszedł ostrożnie dwie przerazliwie skrzypiące deski w podłodze przy
drzwiach. Kiedy już sobie ulżył, przysiadł na klapie sedesu i ziewnął. Jako pracownik jednej z
informacyjnych rozgłośni radiowych w Londynie spędzał w pracy cztery noce pod rząd, a
potem miał dwa dni wolne. Ten fatalny układ zawdzięczał faktowi, że był nowy. Po sześciu
tygodniach takiego trybu życia cierpiał już na bezsenność i dotkliwe ataki głodu o
najdziwaczniejszych porach. Tak, jak teraz. Poczuł nagłą ochotę, żeby dobrać się do lodówki,
ale udało mu się zwalczyć ten impuls. Był wysokim, barczystym mężczyzną, ale szpecił go zbyt
wydatny brzuch.
Usłyszał jakiś hałas. Wstrzymał oddech, nasłuchując. Nic. Pewnie ich sąsiadka, młoda
agentka reklamowa, znowu uprawia gimnastykÄ™ seksualnÄ… z jednym ze swych nadzwyczaj
licznych kochanków. Zdawali się zmieniać z tygodnia na tydzień. David i Lauris nie zwracaliby
na to uwagi, ale aktywność seksualna wyzwalała w tej kobiecie pierwotne instynkty: krzyczała
bez opamiętania. Kiedy pierwszy raz usłyszeli, jak osiąga orgazm, pomyśleli, że ktoś ją
morduje. Jedynie rytmiczny dzwięk łóżka uderzającego w ścianę, towarzyszący okrzykom,
świadczył, że byli w błędzie.
Ich dom także nie należal do najcichszych. Jeden z pokoików na górze Lauris przerobiła
na swoją pracownię. Często dochodziły stamtąd odgłosy uderzania młotkiem o metal, ciągnące
się całymi godzinami. Także Anna potrafita zachowywać się niezwykle hałaśliwie. W wieku
trzech miesięcy miała już zadziwiająco rozwinięte płuca. W efekcie tego wszystkiego, w
ubiegłym tygodniu na sąsiednim domu pojawiła się karteczka  na sprzedaż .
Znowu ziewnął i zdecydował się wrócić do łóżka. Dzięki trapiącej go bezsenności
wzbogacił się o nowe, bardzo przyjemne doznanie. Kiedy leżał rozbudzony na łóżku i słuchał
głębokich, spokojnych oddechów żony i córki, doświadczał absurdalnego uczucia rozkoszy i
całkowitego uspokojenia.
Stąpając na palcach wrócił do sypialni, zerknął na łóżeczko Anny. Było puste. Spojrzał
na łóżko, żeby upewnić się, czy Lauris nie wzięła małej do siebie. Tam też jej nie było.
Jeśli Anna budziła się w nocy - zawsze głośno krzyczała. Nawet gdyby jakiś porywacz
zakrył jej usta ręką, on i Lauris wyczuliby jej panikę, tak jak wyczuwali wszystkie inne emocje
Anny.
Usłyszał dobiegający z dołu dziecięcy śmiech. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że cały
czas wstrzymywał oddech. Wypuścił powietrze z płuc. Tak, Anna w jakiś sposób zdołała
wydostać się z łóżeczka. Musi jutro kupić nowe, zamykane, jeśli to konieczne. Opuścił pokój i
zeszedł schodami na dół. Zatrzymał się na najniższym stopniu. Wszystkie drzwi na dole były
pozamykane.
Trzymiesięczne dzieci nie wydostają się z łóżeczek, nie schodzą po schodach i nie
potrafią zamykać ani otwierać drzwi, których klamki są poza ich zasięgiem.
Znowu usłyszał śmiech Anny. I jakiś męski glos. Przeszedł przez hali, stanął pod
drzwiami salonu. Otworzył je gwałtownym ruchem, wszedł i zapalił światło.
Anna zwrócita na niego swoje nieprzytomne, zamglone spojrzenie, zmarszczyła czoło.
- Dave, mój stary! - zawołał James Lord. Siedział w fotelu Davida, kołysząc w
ramionach Annę. Jedną nogę trzymał nonszalancko przewieszoną przez poręcz fotela. - Ona
jest zupełnie podobna do ciebie. Ma nawet taki sam podbródek.
- Ona wcale nie ma podbródka - automatycznie odpowiedział David. - Naprawdę mnie
przestraszyłeś.
- Przepraszam - powiedział James. - Zamierzałem odwiedzić was jutro, ale nie mogłem
się doczekać, żeby ją zobaczyć.
- Postałem ci telegram już trzy miesiące temu.
- Nie mogłem wtedy ruszyć się ze Stanów. - James popatrzył na Annę, połaskotał ją po
brodzie. Zachichotała. - Stary wujek James nie mógł przyjechać wcześniej.
Kiedy David usiadł ciężko na kanapie, przyszło mu do głowy słowo  czarujący .
Trudno było znalezć inne określenie dla Jamesa Lorda, jakiego widział teraz przed sobą. Jego
włosy zachowały jasny odcień, oczy wciąż miały kolor rozmytej zieleni i był tak samo szczupły,
ale otaczała go jakaś aura, której wcześniej nie było. Nie cukierkowata otoczka filmowego
gwiazdora, raczej aura potęgi i władzy. James spojrzał przed siebie, kiedy Anna próbowała
złapać go za wskazujący palec.
- Jak to zrobiłeś, że się tak rozrosłeś, Dave?
- A dlaczego ty jesteś ciągle taki chudy? - odparł David. Serce przestało mu już walić
jak oszalałe, ale głos jeszcze drżał.
- Wyczuwałem w tobie jakiś potencjał, Dave. Wtedy nie wiedziałem, co to oznacza.
Teraz to jasne.
- Ale nie dla mnie.
- To, co wtedy poczułem, musiało oznaczać, że jesteś potencjalnym ojcem kogoś...
nadzwyczajnego. KogoÅ› takiego, jak ja.
Anna zrezygnowała z prób pochwycenia jego palca. Zwiesiła głowę i błyskawicznie
zasnęła. James uśmiechnął się do niej czule.
- Naprawdę musiałem ją zobaczyć.
David wziął głęboki wdech.
- To jest moja córka, James. Chcę wiedzieć o niej wszystko. - Zobaczył, że James nagle
spoważniał.
- Tak, myślę, że masz prawo wiedzieć - odparł - ale nie wszystko. To nie byłoby
bezpieczne dla ciebie ani dla niej.
- A więc powiedz mi tyle, ile uważasz, że powinienem wiedzieć.
James milczał przez chwilę, zanim się odezwał. Jego szarozielone oczy świdrowały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed