[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uwolniła się z jego uścisku. Potrzebowała czasu i przestrzeni, żeby poukładać
myśli. Bez względu na Moverta i piekielne siły, musiała zrozumieć, co czuje i co się
dzieje z nią i między nimi. Choć bardzo się bała, rozumiała jednak doskonale, że
musi stanąć twarzą w twarz z prawdą i nazwać rzeczy po imieniu.
- Wykorzystałem cię - przyznał. - Byłaś ofiarą, Regino.
- Strażniczka nigdy nie jest ofiarą! - zaoponowała gwałtownie. -
Uczestniczyłam w tym wszystkim świadomie. - Teraz w jej głosie pojawiła się
delikatna nuta autoironii. - Tak bardzo pragnęłam miłości i uwagi, że bez cienia
podejrzenia wpuściłam cię do mojego życia.
- Zaufałaś mi...
- Nie tylko o to chodzi. Pozwoliłam sobie na to zaufanie bez specjalnych
podstaw. Dałam się ponieść emocjom, a ty kupiłeś mnie dzikim seksem.
Pozwoliłam, by pożądanie odebrało mi rozum. Przestałam działać i myśleć jak
Strażniczka, ponieważ na pierwszy plan wysunęłam własne potrzeby. Okazałam się
słaba i pewnie dlatego straciłam moc. Bo nie jestem godna być Strażniczką.
Tumult na zewnątrz przerwał ich rozmowę. Brock zgasił pośpiesznie światło,
a Regina rzuciła się w stronę śpiwora. Przylgnęli do siebie i nasłuchiwali. W jednej
50
S
R
dłoni ściskała różdżkę, w drugiej rytualny sztylet. Po kilku minutach ciszy podpełzli
do okna i ostrożnie wyjrzeli na zewnątrz.
Kilku nastolatków z sąsiedztwa biegło po ulicy, kopiąc puszkę po piwie.
Regina i Brock odetchnęli.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy?
- To dom rodziny.
- Myślałem, że Archiwum to twój dom.
Uśmiechnęła się. A jednak Aowcy nie wiedzieli o niej wszystkiego. Zawsze
bardzo pilnowała, żeby to miejsce pozostawało w ukryciu. Miała zresztą
świadomość, że trzypiętrowa plebania w Nowym Orleanie nie wzbudza podejrzeń i
jest idealnym schronieniem w ciężkich czasach. Jak teraz, dodała w duchu.
- Ród St. Lyon przybył na te ziemie dawno temu - wyjaśniała. - Najpierw
osiadł w Brunswicku w Kanadzie, pózniej wyemigrował do...
- Luizjany - dokończył za nią.
Przytaknęła głową. Rodzina jeszcze kilka razy się przeprowadzała, jej losy
były dość skomplikowane, ale to nie miało teraz znaczenia.
Po ciemku odeszli od okna. Bzyczenie komara przypomniało jej, dlaczego tak
bardzo kochała Luizjanę. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tu była, ale doskonale
pamiętała układ wszystkich mebli. Trzymając Brocka za rękę, powiodła go z
powrotem do kuchni. Srebrna poświata wpadała przez okno i rozświetlała
pomieszczenie chłodnym światłem. Brock rzekł:
- Zasługujesz na to, by być Strażniczką.
- Nie jestem taka przekonana - powiedziała cicho.
- A więc to jest to, co cię powstrzymuje.
Odnalazł jej dłoń. Korzystając z intymności nocy, zamknęła oczy i
delektowała się doznaniem. Tęskniła za tym poczuciem bezpieczeństwa. To było
coś, co wcześniej podarował jej Brock. Była bardzo młoda, gdy została Strażniczką,
i desperacko szukała oparcia w kimś innym. Nie chodziło jej o zwykłego kochanka,
51
S
R
ale o kogoś, z kim mogłaby dzielić swoje radości i smutki. Prawdziwego towarzysza
życia. Kiedy Brock zjawił się w jej życiu, była pewna, że odnalazła to, czego jej
brakowało. Dała się nabrać. Nie sprawdziła go wtedy.
Ale teraz? - pytała samą siebie po raz nie wiedzieć już który. Przecież
sprawdza go na każdym kroku. Analizuje każdy jego ruch i zdanie. Czy zdał ten
egzamin lojalności?
- Jestem kompletnie ogłupiała. - Oparła głowę na jego piersi.
Miała nadzieję, że wtulona w jego ciało stanie się niewidzialna dla Aowców i
całego świata. Otoczył ją ramieniem. Poczuła się spokojna. Słyszała tylko miarowe
bicie jego serca.
- Po prostu wykazujesz się dużą rozwagą.
- Ta ostrożność może nas oboje kosztować życie.
Nic nie odpowiedział, ale nie musiał. Sama miała świadomość, że nigdy
wcześniej nie powiedziała tak prawdziwych słów. Uniosła lekko głowę i przyjrzała
się jego twarzy. Zimne światło księżyca odbijało się w ciemnych, spokojnych
oczach. Podjęła decyzję, która miała uratować lub na zawsze pogrążyć ją w otchłani.
- Kocham cię, Brock - wyszeptała. - Kocham i ufam ci. I jestem gotowa nieść
ten ciężar bez względu na to, co z sobą przyniesie.
Jego uśmiech niemal rozświetlił kuchnię. Chwycił Reginę w ramiona i mocno
pocałował.
Poczuła dreszcz, ogień pożądania trawił jej ciało. Ich usta złączyły się w
kolejnym, namiętnym pocałunku. Powietrze drgało wokół nich, a ciała szukały się
wzajemnie. Złączyli się w uścisku i wtedy Brock odskoczył gwałtownie.
- Co to było? - spytał zaskoczony. - Wiem, że cudownie całujesz, ale...
Miała gęsią skórkę, a wokół nich krążyły iskierki i formował się krąg, jaki
wyczarowała zeszłej nocy.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Wygląda na to, że moja moc powraca - stwierdziła radośnie.
52
S
R
- Przetestuj jÄ….
Odetchnęła głęboko, wyciągnęła rękę przed siebie i skoncentrowała umysł.
Poczuła ciepło formujące się na dłoni, zagięła lekko palce. Otworzyła oczy i
zobaczyła piękną, elektryczną kulę podskakującą w jej rękach.
W geście triumfu wyrzucił ramiona w górę.
Regina klasnęła w dłonie, po czym skoczyła w otwarte ramiona Brocka.
- Wróciłaś! - krzyknął uradowany.
- Nie. My wróciliśmy. Zanim jednak będziemy świętować nasz związek,
chodzmy skopać tyłek królowi Aowców.
ROZDZIAA DWUNASTY
Kryjówka Aowców wyglądała tak, jak się tego spodziewała Regina. Ciemna i
ponura. Zmierdząca stęchłą magią i niemytymi ciałami.
Brock dopuścił ją do swego umysłu, dzięki czemu mogła zlokalizować to
miejsce. Odzyskawszy moc, teleportowała ich oboje w pobliże jaskini Starego
Moverta. Musiała przyznać, że schronienie króla Aowców była bardzo dobrze
umiejscowione. Ukryte w głębokim kanionie meksykańskich gór Sierra Tarahumara,
było właściwie nie do wykrycia dla osób postronnych.
W powietrzu wyczuwała zapach miedzi. Jak wiedziała, metal ten miał
właściwości przydatne w przechowywaniu magii. Było to zatem idealne miejsce dla
Starego Moverta, który mógł się tu delektować mocą skradzioną zamordowanym
czarownicom.
Miejsce to było jednak również doskonałe dla Reginy. Osiągnęła w nim
maksymalny poziom magicznej mocy. Zauważyła, że po ponownym połączeniu sił z
Brockiem jej moc powróciła ze zdwojoną siłą. Gdy chwycił jej dłoń, poczuła, jak
przepływa przez nią energia niczym spiętrzona fala sztormowa. W jednej chwili
53
S
R
stanęły jej przed oczami obrazy z ostatnich tygodni. Brock - kochanek, Brock -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]