[ Pobierz całość w formacie PDF ]

horda szalała dookoła. Barbarzyńskie postacie wywalały drzwi domów, zabijając wszystkich,
którzy stanęli im na drodze. Wyjący wojownicy biegali po ulicach, obładowani łupami i
kosztownościami. Kobiety i dzieci zabijano wraz z mężczyznami, a młode dziewczęta
wynoszono, obnażone i wrzeszczące, w mrok. Kane zabrał butelkę wina przechodzącemu
rabusiowi i wylał jej zawartość na roześmianą, opryskaną krwią twarz.
Kane biegł na górę po schodach, ścigany przez ziejące stworzenie o białym futrze -
pół wilka, pół człowieka. W dole widać było salę zamkową - przewrócone stoły, podłogi
purpurowe od krwi. Wszędzie leżały poszarpane ciała dziesiątków ludzi i szarych wilków. Na
szczycie schodów Kane odwrócił się i rzucił na niezgrabnego wilkołaka. Złączeni w
miażdżącym kości uścisku, człowiek i bestiołak, stoczyli się po schodach - rozbili poręcz i
spadli na podłogę. Silne uderzenie rozdzieliło ich. Kane potrząsnął głową w oszołomieniu,
chcąc pozbyć się bólu w niej, gdy wilkołak kłapnął zakrwawionymi kłami i skoczył na niego.
Zwiatło gwiazd padało na wieżę wznoszącą się wysoko w nocne niebo. Odziany w
szaty w fantastyczne wzory, Kane nachylał się w skupieniu nad stołem zasypanym dziwnymi
księgami i zwojami pergaminu zapisanymi rudoczerwonym pismem. Mruczał coś do siebie,
przeglądając strony wykresów i obliczeń. Często sięgał do ciemnych ksiąg wiedzy
czarnoksięskiej, które leżały przed nim. Skomplikowany układ pentagramów i tajemnych
znaków pokrywał większość ścian wieży, a w jednym kącie płakała wystraszona dziewczyna
skuta łańcuchami.
Kane siedział na ogromnym tronie z obsydianu, na głowie miał koronę z nie
oszlifowanych drogich kamieni. U jego stóp leżał lew. obnażając kły i odstraszając dworzan.
Ich sposób ubierania się był obcy, tak jak i rasa, do której należeli. Twarz Kane'a
wykrzywiona była gniewem, a jego wargi wypowiadały dziwne sylaby, jakby jakieś
zarządzenie, do zebranych przed jego tronem. Po tych słowach zapanowała konsternacja, lecz
kiedy Kane zerwał się w gniewie, wymachując berłem jak maczugą, dworzanie pośpiesznie
zeszli mu z oczu.
Niezgrabnie kołyszące się istoty wielkości człowieka, które wyglądały jak potworne
mieszańce człowieka z żabą, stały obserwując Kane'a w zrujnowanej komnacie jakiejś
kolosalnej budowli z czasów poprzedzających czas ludzi. W błoniastych dłoniach ściskały
wielkie, spiżowe miecze i czekały w cieniach popękanych i chylących się murów. Błotnista
woda pokrywała większość podłogi, a mięsiste pnącza zakradały się do wnętrza przez wyrwy
w ścianach i oplatały wielkie maszyny, których przeznaczenia nie sposób było się domyślić.
Zrodek komnaty zajmował olbrzymi kryształ - ponura kopuła średnicy niemal stu metrów,
zbudowana z substancji przypominającej krwawnik. Nagle zdało się, że szkarłatne żyłki
kryształu zalśniły życiem. Oślepiające strumienie skrzącej się energii trysnęły z długo
uśpionych słupów maszynerii sprawiając, że ziemnowodne stworzenia cofnęły się
wystraszone. Upiorne, zielone światło z żyłkami czerwieni strzeliło z głębi obudzonego
kryształu i skąpało Kane'a w swym ogniu.
Kane stał w jaskini ciągnącej się nieskończenie głęboko pod ziemią. Ostre stalaktyty
zwisały jak czarne chmury ze sklepienia jaskini oddalonego o milę. Wokół niego horyzont
znikał nad dymiącą równiną potrzaskanych skał i wrzących jam z lawą. W tej koszmarnej
wizji piekła Kane nie był sam. Otaczały go mroczne istoty o straszliwej urodzie, niesamowite
demony o błoniastych skrzydłach i pięknych twarzach, które pałały złą mądrością. Wirowały
wokół Kane'a, postawami swymi wyrażając po części grozbę, po części ciekawość. Kane
rozmawiał szczerze z jednym, który wydawał się ich przywódcą - wysoką, demoniczną
postacią pełną doskonałego piękna i absolutnego zła, której oczy płonęły jak żółte słońca.
Kane tarzał się po posadzce fantastycznej świątyni, walcząc z innym mężczyzną przed
dymiącym ołtarzem. Oczy Kane'a pałały żądzą mordu. Jego potężne dłonie zaciśnięte były na
gardle przeciwnika, który tylko słabo wymachiwał rękami, chcąc sięgnąć roześmianej dziko
twarzy Kane'a. Sina twarz człowieka, którego dusił, zaskakująco przypominała jego własną,
prymitywnÄ… twarz.
Obrazy przebiegały przez umysł Efrel z oszałamiającą szybkością - pojawiały się, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed