[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oficera. Stojący na środku pokoju długi stół był przewrócony na bok. Ktoś musiał to zrobić z
ogromną siłą, bo szczątki potrzaskanego blatu zaśmiecały brudny i zniszczony dywan. Zciany
ogołocono ze wszystkiego, z wyjątkiem jednego przekrzywionego obrazu. Chociaż nie było
zimno, dziewczyna mimowolnie zadrżała.
- Co się stało? - spytał Finn. - Chłodno ci?
- Nn... nie - wykrztusiła. - Po prostu chciałabym już stąd wyjść. - Czuła się, jak na
zbezczeszczonym cmentarzu, chociaż, jak twierdził jej towarzysz, nikt tu nie zginął.
Pokiwał głową. Rozumiał, o co jej chodzi.
- Zajrzę jeszcze tylko w jedno miejsce i już nas tu nie ma, dobrze?
- W porządku - zgodziła się. - Ale zaczekam na zewnątrz. W razie czego mamy komunikatory.
Wyszła z budynku, upewniła się, czy niewielkie urządzenie przypięte do jej pasa jest włączone i
działa, a potem ruszyła w stronę platformy obserwacyjnej. Na dole wypatrzyła kilka huurtonów -
widocznie zadomowiły się w ruinach bazy. Widząc te stworzenia kręcące się w pobliżu swoich
legowisk, poczuła się dziwnie pokrzepiona, zupełnie jakby grozne drapieżniki strzegły tego
miejsca, by nikt więcej nie śmiał go sprofanować.
Deszcz ustał już całkiem, ale szybko się ściemniało. Nadciągała dantooińska noc. Dusque zaczęła
się obawiać, że Finn miał rację: nadkładanie drogi nie było dobrym pomysłem. Teraz dotrą do
ruin Zwiątyni Jedi najwcześniej w środku nocy. A to nie tylko utrudni im poszukiwania, ale i
narazi na atak nocnych drapieżników.
Wreszcie jej towarzysz wyszedł z centrum dowodzenia i dołączył do niej.
- Nic nie znalazłem - oznajmił. Zauważył jej pytający wzrok, ale wzruszył tylko ramionami. -
Możemy ruszać.
- Najpierw popatrz tam, w dół. Stąd jest doskonały widok. - Wskazała majaczące poniżej ruiny. -
Widzisz? Teren od wschodu i północy jest zajęty przez huurtony. Nie możemy tamtędy iść. A
poza tym robi siÄ™ ciemno...
- Racja. - Finn zadarł głowę i spojrzał w niebo. - Ale przynajmniej już nie pada.
Uśmiechnęła się do niego.
- Chciałam tylko powiedzieć:  Przepraszam, że przeze mnie musimy teraz się tłuc po ciemku" -
rzuciła żartobliwym tonem.
Przyjrzał się jej w milczeniu.
- Nie masz za co przepraszać - powiedział w końcu. - A tak w ogóle, to był mój pomysł, żeby
pójść okrężną drogą i zbadać tę bazę. W tej sytuacji możemy uznać, że oboje ponosimy winę za
opóznienie, czyli jesteśmy kwita. Co ty na to?
Na widok jego uśmiechu poczuła się nieco lepiej i ze zdecydowanie lżejszym sercem
pomaszerowała za nim przez ruiny wyludnionego kompleksu, prosto do najbliższej wyrwy w
murze. Idąc w dół, musieli kluczyć, żeby ominąć kilka stad huurtonów. Dusque tylko raz
przystanęła i obejrzała się przez ramię, żeby jeszcze rzucić okiem na rebeliancką bazę. Spowita
mgłą, wyglądała jak samotny strażnik, czekający na czasy, kiedy miejsca takie jak to nie będą już
dłużej potrzebne.
Wkrótce skręcili na wschód, kierując się współrzędnymi, które Leia przekazała im, zanim
opuścili Korelię. Teren stawał się coraz bardziej pofalowany i górzysty. Tylko z rzadka porastały
go drzewa biba, stopniowo zastępowane przez iglaki i krzewinki, a wkrótce łąki lawendowej
trawy zaczęły ustępować kępom płożących się paproci.
Zatrzymali się tylko raz, żeby napić się z mijanego strumienia. Korzystając z chwili odpoczynku,
Dusque wzięła latarkę i postanowiła rozejrzeć się w okolicznych zaroślach. Nazbierała trochę
jagód i znalazła nawet jadalny owoc podobny do melona. Podzieliła się swoim znaleziskiem z
Finnem. Kiedy zjedli, siedzieli jakiś czas w ciszy, zastanawiając się, co też ich spotka u celu
podróży. Dusque cały czas była pogrążona w myślach, Darktrin zaś sprawdzał ekwipunek przed
wyruszeniem w dalszą drogę, kiedy z chaszczy wystrzelił nagle w ich stronę ogromny voritor.
Zanim Dusque zdążyła sięgnąć po broń, mrok rozświetliła błyskawica z blastera Finna.
Dosięgnęła ogromnego jaszczura,
a chociaż zatrzymała go tylko na chwilę, ten moment wystarczył: Dusque wyciągnęła pistolet i
zaczęła strzelać. Nawet wspólnym wysiłkiem nie zdołali jednak powstrzymać gruboskórnego
zwinnego gada. Stworzenie wczepiło się szponiastymi łapami w poszycie i rzuciło na
dziewczynę. Badaczka nie dała się jednak zaskoczyć - przyklękła na jedno kolano i znowu
wycelowała. Trafienie w czuły punkt utrudniały dwie potężne płetwy, wyrastające z grzbietu
zwierzęcia, a sytuację pogarszał jeszcze fakt, że Dusque drżały ręce. Zciskała rękojeść blastera
tak mocno, że aż złapał ją skurcz; po chwili dotarło do niej, że przyczyną mrowienia jest wibracja
broni, sygnalizująca niebezpiecznie niski poziom energii w ogniwie. Wdzięczna za lekcję, której
udzielił jej Finn, posłała w stronę voritora ostatnią wiązkę, a potem najszybciej, jak potrafiła,
wysunęła zużyty magazynek i zastąpiła nowym.
Jaszczur rozglądał się czujnie, by nie stracić z oczu ofiary. Machnął grubym ogonem,
przewracając nieprzygotowanego na taki ruch Darktrina. Gad stracił na chwilę zainteresowanie
dziewczyną i zaczął odwracać się w stronę Finna. Dusque uświadomiła sobie z rozpaczą, że nie
pokonają napastnika samymi blasterami. Nie przerywając ostrzału, sięgnęła wolną ręką do
plecaka, a kiedy wymacała przedmiot, którego szukała, krzyknęła do przyjaciela:
- Uciekaj!
Finnowi nie trzeba było dwa razy powtarzać: zerwał się na równe nogi i zaczął biec. Tak jak się
spodziewała, nagły ruch uczynił z niego w oczach jaszczura główny cel, a ona skwapliwie to
wykorzystała. Aktywowała trzymane w dłoni urządzenie i puściła się w pogoń za bestią.
- Biegnij dalej! - krzyknęła znowu do Darktrina. - Nie zatrzymuj się, choćby nie wiem co!
Wycelowała - na tyle dokładnie, na ile dała radę, nie zwalniając - i strzeliła do gada.
Rozwścieczone zwierzę odwróciło się w jej stronę, kłapiąc złowrogo pełną ostrych kłów paszczą.
Dusque wiedziała, że ma tylko jedną szansę. Kiedy jaszczur zaatakował, cisnęła detonator
termiczny prosto w jego rozdziawiony pysk i natychmiast dała nurka w bok, osłaniając głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim12gda.pev.pl






  • Formularz

    POst

    Post*

    **Add some explanations if needed