[ Pobierz całość w formacie PDF ]
scenie publicznej. Miała nadzieję, że nigdy już do tego nie dojdzie.
Westchnęła. Matka miała na nią tak przemożny wpływ, że na wszystko
patrzyła jej oczami. Ojciec próbował nauczyć ją samodzielności by, tak jak on,
kiedyś potrafiła się przeciwstawić matce. Czy to znaczy, że jest skazana na
pozostanie do końca życia w tej kanadyjskiej głuszy?
- Nie jesz już tego bekonu?
Przesunęła talerz w jego stronę. Zapytał od niechcenia:
- Chcesz porozmawiać o wczorajszym dniu?
- Nie!
Złapała jego fajkę, szarpnęła nią, chwyciła blok i kredki, i wyszła na dwór.
Jesse chichotał.
Zajęła się rysowaniem. Początkowo sądziła, że uda się jej uchwycić
wszystko tak, jak robiła to aparatem. Niestety, nie było to takie proste, ale i tak była
zadowolona z efektów.
Próbowała przenieść na papier drobiazgi, na które jeszcze kilka dni temu
nawet nie zwróciłaby uwagi. Kwiat wyrastający ze skały, pojedynczą sosnową
gałązkę. Kiedy patrzyła na gotowe rysunki, przyszło jej do głowy, że udało się jej
to, co Harrison Bond osiągnął w swoich książkach z serii Rok z życia".
Codzienność zamieniła się w coś zaczarowanego. A może ten czarodziejski świat
nigdzie indziej nie istnieje?
Kiedy wróciła, Jesse nieudolnie próbował posmarować chleb masłem. Nie
pospieszyła z pomocą, on też nie poprosił. Zrobiła sobie kanapkę, zaczęła jeść.
Zaśmiała się, widząc kilka poszarpanych kromek na podłodze.
- Cieszę się, że cię to bawi.
Jesse zrezygnował z jedzenia, usiadł przy stole i otworzył książkę.
- Myślałam, że już nie masz co czytać.
- Przeczytałem te książki już trzy razy, więc mogę je przeczytać po raz
czwarty. - Potrząsnął głową. - Boże, tyle czasu zmarnowanego. A mam tyle roboty.
Jeśli przestaniesz być taki podejrzliwy i powiesz mi, co chciałbyś zrobić, może
będę mogła ci pomóc.
Co ona robi? Jeszcze chwila i okaże się, że jest wspólnikiem napadu na Fort
Knox. Jednak zżerała ją ciekawość. Tak bardzo chciałaby zgłębić jego tajemnice.
- Niezle.- Próbowała się bronić.- Staram się być uprzejma.
- Ach, tak. Nie kiwnęłaś palcem, kiedy smarowałem chleb, a teraz jesteś
taka chętna do pomocy. I mam uwierzyć w twoje dobre chęci?
- A jakie według ciebie mam powody? Powiedz mi, przecież świetnie
siÄ™ znasz na ludzkich motywach.
- Jeszcze nie wiem. Może to tylko typowa kobieca ciekawość,
wścibianie nosa w nie swoje sprawy. Ale nawet jeśli tak jest, to przecież nie wiem,
kim jesteś. I nie zamierzam dać ci żadnych informacji, które potem mogłabyś
przeciwko mnie wykorzystać.
- Prowadzisz takie występne życie? zapytała cichutko.
Tego się nie spodziewała. Odrzucił w tył głowę i roześmiał się na cały głos.
- Występne życie? No nie, Sarah, naprawdę jesteś niemożliwa. Jeszcze
nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty. Nigdy nie potrafię przewidzieć, co ci
może przyjść do głowy. Występne życie!
Patrzyła na niego zmrużonymi oczami. To tylko zasłona dymna. A jeśli się
myli? Nie, to niemożliwe. Wczoraj jasno powiedziała sobie, że musi się mieć
przed nim na baczności. Za nic nie może pozwolić oczarować się i zmienić o nim
zdanie. Może uwierzyłaby w ten jego śmiech, gdyby wyjaśnił jej, dlaczego
zamyka szafki na kłódkę i dlaczego jest taki skryty. Skończyła jeść kanapkę.
- Idę na dwór.
- Może masz ochotę popływać łódką? Dopłynąć do tej wysepki.
- Z tobÄ…?
- Nie, z Duchem Zwiętym - westchnął. - Oczywiście, że ze mną.
- Nie musisz do mnie mówić, jakbym była stuknięta.
- Zacznijmy od poczÄ…tku, Sarah. Zrozum, w tym stanie niewiele mogÄ™
zrobić i zaczynam się czuć jak tygrys w klatce. Czy byłabyś łaskawa zabrać mnie
na przejażdżkę na wyspę? Zrobić inwalidzie małą wycieczkę? Bardzo proszę.
- Nie wiem, czy mogę ci zaufać.
Zachmurzył się.
- Sarah Moore. Nie tknÄ™ ciÄ™ nawet palcem.
Teraz z pewnością jest szczery, pomyślała z dziwnym uczuciem żalu.
- No dobrze. Jeszcze nigdy nie pływałam taką łódką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]