[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bloomfield wymyślił, by chronić swoją rodzinę. Gdyby informacje
wpadły w niepowołane ręce. - Robisz postępy?
- Codziennie. Zanim do nas dotrzesz, powinnam się już ze
wszystkim uporać.
Marzył o tym, żeby być z rodzeństwem, kiedy Gretchen złamie
szyfr, ale nie mógł opuścić Chicago.
- Za kilka dni przyjadę - obiecał siostrze.
Tę samą obietnicę złożył wcześniej Tarze. Mieli razem wybrać
się na Brunhię, na ślub Samanthy i Marcusa. Oczywiście to, że celem
wyprawy jest ślub jego brata, podczas gdy terminu własnego ślubu
wciąż nie może ustalić, nie poprawiło Tarze humoru. Od dłuższego
czasu narastało między nimi napięcie. Podejrzewał, że wkrótce
dojdzie do konfrontacji.
191
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To fantastyczna wiadomość, Glenn. Czyli jutro rano?
- Prawie na sto procent.
- Wspaniale...
Parę minut pózniej Leigh odłożyła słuchawkę, podniosła kubek i
wypiła kilka łyków kawy. Rozmowa z detektywem natchnęła ją
optymizmem.
Jutro. Jutro o tej porze Glenn Moore obiecał dostarczyć jej
dowód mogący oczyścić Erica z zarzutów. Alice Brady, drugi
detektyw, zadzwoniła wczoraj z informacją, że ona również trafiła na
wyjątkowo ciekawy materiał.
Boże, niech ten koszmar się wreszcie skończy, pomyślała Leigh,
wyglądając przez okno. Po chwili zmarszczyła czoło. Uświadomiła
sobie, że teraz, gdy prawda wyszła na jaw, uniewinnienie Erica
niczego nie zakończy. Koszmar będzie trwał. Pomiędzy nią a Erikiem
powstała przepaść nie do pokonania. Widziała jego spojrzenie,
pretensjÄ™ w oczach. Czy kiedykolwiek wybaczy jej zdradÄ™?
Nie mogę dłużej z tobą rozmawiać. Nie wiem, kim jesteś. Nie
potrafię spokojnie na ciebie patrzeć". Słowa te wciąż rozbrzmiewały
jej w głowie. Jako prawniczka całe życie broniła innych, ale siebie nie
umiała wybronić. Próbowała wytłumaczyć Ericowi, co nią kierowało,
ale wiedziała, że niektórych rzeczy nie sposób wybaczyć. Takich jak
ukrywanie przed mężczyzną informacji, że ma syna.
Z zadumy wyrwał ją dzwonek u drzwi. Podskoczyła, rozlewając
kawę. Po porannym nabożeństwie Connor poszedł do kolegi, ona zaś
192
Anula
ous
l
a
and
c
s
wróciła do domu, zaparzyła kawę, zadzwoniła w parę miejsc, ale
jeszcze nie zdążyła się przebrać. Zresztą nikogo się nie spodziewała.
Przez zasłony w salonie zobaczyła jeepa, a przez judasza - Erica.
W jego oczach wciąż lśniła furia. Instynkt samozachowawczy mówił
jej, by nie otwierać drzwi, ale nigdy nie należała do tchórzliwych.
- Cześć, Eric. - Serce jej waliło, głos jednak miała opanowany. -
Dziś się ciebie nie spodziewałam.
Na jego wargach pojawił się dziwny grymas.
- Nie mam zwyczaju uciekać od problemów, Leigh.
- Nie twierdziłam, że to robisz.
- Nie chowam również głowy w piasek. I nie kłamię. W
przeciwieństwie do niej, ale tego nie powiedział na głos. Sama to
wyczytała z jego spojrzenia.
- Postąpiłam tak, jak uważałam, że będzie najlepiej. Twarz mu
stężała.
- Ja też tak zamierzam postąpić. Jutro jestem umówiony z
dwoma prawnikami. Jeden przejmie od ciebie sprawę kradzieży, drugi
wystÄ…pi w moim imieniu o przyznanie mi praw do dziecka.
Wciągnęła gwałtownie powietrze.
- Dlaczego? Przecież ja...
- Potrzebuję obrońcy, któremu mogę ufać - oznajmił szorstko. -
A co do praw rodzicielskich... przez ciebie umknęło mi dziewięć lat z
życia mojego syna. Odtąd chcę go widywać każdego dnia.
193
Anula
ous
l
a
and
c
s
Patrzyła oszołomiona na mężczyznę, którego kochała przed laty.
Ale podobnie jak wczoraj, widziała przed sobą obcego, ziejącego
złością człowieka.
- Nie zamierzam ci tego utrudniać - rzekła cicho.
- Nie? To dlaczego przez tyle lat nie... - Machnął ręką. -
Mniejsza o to. Teraz liczy się wyłącznie przyszłość.
Przyszłość. Przyszłość z synem i nowym prawnikiem, ale bez
niej.
- Eric, myślisz, że pozwoliłabym, aby ojciec mojego dziecka
poszedł do więzienia?
- Sam nie wiem, co myśleć, Leigh.
Sprawiał wrażenie zmęczonego. Ona też była półprzytomna.
Podejrzewała, że oboje spędzili bezsenną noc.
- Postąpisz, jak zechcesz - rzekła. - Ale ja nie zrezygnuję z
twojej obrony.
Zmrużył oczy.
- To znaczy?
Rzuciła mu gniewne spojrzenie. Owszem, zasłużyła na jego
złość i pogardę, ale nie będzie jej rozkazywał
- Wbrew temu, co ci się wydaje, ja też nie chowam głowy w
piasek. I nie przerywam tego, co zaczęłam.
- Wcale cię o to nie proszę. Po prostu mówię ci, co
postanowiłem.
- I czego ode mnie oczekujesz? %7Å‚e ci pogratulujÄ™?
- Wprost przeciwnie - warknÄ…Å‚.
194
Anula
ous
l
a
and
c
s
- W takim razie nie mamy sobie nic do powiedzenia - oznajmiła
chłodno, z trudem powstrzymując łzy. - Jeżeli nie przyszedłeś tu, żeby
ze mną porozmawiać ani mnie wysłuchać, to wracaj do siebie.
Zakląwszy pod nosem, zrobił to, czego od niego żądała.
Odwrócił się i nie oglądając za siebie, ruszył podjazdem do
zaparkowanego przy krawężniku samochodu.
Odprowadziła go wzrokiem. Kiedy usiadł za kierownicą i
zatrzasnął drzwi, wyprostowała ściśnięte w pięść palce i przeszła do
okna w salonie. Błękit nieba urozmaicało kilka białych chmurek
widocznych na horyzoncie.
Przeszłość nie ma większego znaczenia; jak słusznie zauważył
Eric, liczy się przyszłość. I właśnie o lepszą przyszłość Leigh
zamierzała walczyć. Eric może ją zwolnić, może zrezygnować z jej
usług, może odwrócić się na pięcie i odjechać swoim jeepem, ale nie
może zabronić jej działać.
Mimo że latami go okłamywała, mimo że złamał jej serce, za
bardzo go kochała, aby zostawić go na pastwę losu.
Złapawszy piłkę, Connor odwrócił się i rzucił ją w stronę
pierwszej bazy. Piłka doleciała do zawodnika, który ją odbił. Eric
poderwał się na nogi.
- Brawo, Connor! Zwietny rzut.
Chłopiec uśmiechnął się zadowolony, po czym przycupnął,
czekając na kolejne odbicie. Eric przybył na miejsce dosłownie pięć
minut przed rozpoczęciem meczu. Wcześniej przez kilkanaście minut
krążył po okolicy, usiłując umknąć dziennikarzom, którzy nie
195
Anula
ous
l
a
and
c
s
odstępowali go na krok. Dojrzawszy ojca, Connor zostawił kolegów i
podbiegł na moment w stronę trybun dla publiczności.
- Przyjechałeś! - zawołał uradowany, demonstrując
odziedziczony po Ericu dołeczek w policzku. - Super!
- Nie przegapiłbym tego za skarby świata - oznajmił ze
ściśniętym gardłem Eric.
Zbyt wiele już stracił: nie był przy narodzinach syna, nie słyszał
jego pierwszych słów, nie widział pierwszych niezdarnie stawianych
kroków, nie uczył go jazdy na rowerze ani gry w baseball.
Wbrew sobie musiał jednak przyznać, że jeśli chodzi o
wychowanie syna, Leigh wykonała kawał dobrej roboty.
Tamtego wieczoru po powrocie do domu długo stał na tarasie,
rozmyślając o przeszłości i terazniejszości. Ma z Leigh syna. Gdyby
byli dwojgiem obcych ludzi, którzy dziesięć lat temu upili się i
wylądowali w łóżku, wtedy rozumiałby jej milczenie. Ale przecież tak
nie było. On rozpaczał po śmierci ojca, a Leigh, jego najlepsza
przyjaciółka, starała się go pocieszyć. Tak wiele ich łączyło, radości i
smutki, żarty i tajemnice. Zwierzali się sobie; ona opowiedziała mu o
swoim samotnym dzieciństwie, o tym, jak czuła się winna za nieudane
małżeństwo rodziców, z kolei on jej opowiedział o swoim
dzieciństwie, bardzo szczęśliwym, o ukochanych rodzicach
adopcyjnych i niezaspokojonej ciekawości na temat mężczyzny i
kobiety, którzy wydali go na świat, a następnie porzucili.
196
Anula
ous
l
a
and
c
s
Z zadumy wyrwał go odgłos odbitej piłki. Leciała wysoko.
Złapał ją z powietrza gracz środkowo zapolowy. Connor wydał głośny
okrzyk radości i podbiegł do kolegi. Pałkarz został wyeliminowany.
Eric wstał i zaczął klaskać. Connor zerknął przez ramię i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]